15 grudnia 2018

Żałoba po bliźniaczce w dość absurdalnej odsłonie. - "Pozwól mi zostać" Tijan


Tytuł: Pozwól mi zostać
Tytuł oryginalny: Ryan's Bed
Autor: Tijan
Cykl: -
Wydawnictwo: Kobiece/Young
Tłumaczenie: Sylwia Chojnacka
Data wydania: 28 września 2018
Liczba stron: 408
Moja ocena: 5/10
Opis wydawcy

Zapytała, czy może zostać, a on jej pozwolił

Tej feralnej nocy, kiedy świat Mackenzie całkowicie runął, dziewczyna miała nocować w obcym domu. Przez przypadek trafiła do pokoju Ryana.

Powinna od razu odejść, powinna czuć się zażenowana, powinna przeprosić, ale nie zrobiła żadnej z tych rzeczy.

Tej nocy zupełnie obcy chłopak sprawił, że czuła się bezpieczna, a jego pokój stał się dla niej jedynym miejscem, gdzie w końcu mogła uspokoić swoje myśli. To właśnie tej nocy, jej siostra bliźniaczka odebrała sobie życie.


http://www.wydawnictwokobiece.pl/produkt/pozwol-mi-zostac-2/






   Piękna okładka, zachwycające recenzje, nazwisko do którego miałam pewność. Dzięki wydawnictwu Kobiece, polskie czytelniczki autorkę już dobrze znają. Do tej pory pojawiły się jej trzy pierwsze tomy serii "Fallen Crest", "Anti-stepbrother. Antybrat" oraz "Pozwól mi zostać", o której dziś co nieco napiszę. Ja osobiście znam autorkę z serii "The BS Series", którą miałam okazję czytać dawno temu w oryginale i która naprawdę mi się podobała. Nic więc dziwnego, że z góry założyłam, że inne książki autorki również mi się spodobają. Niestety, przy "Pozwól mi zostać" się pomyliłam. Słyszałam określenie, że Tijan albo się kocha, albo nienawidzi i chyba teraz mogę się z tym zgodzić.

   "Pozwól mi zostać" skupia się głównie na żałobie po ukochanej córce, przyjaciółce, bliźniaczce. Temat żałoby w młodzieżówkach jest poruszany dość często, więc Tijan nie napisała niczego oryginalnego. Jest liceum, jest żałoba, jest chłopak. Powielająca się tematyka nie przeszkadza mi w ogóle, o ile autor zdobędzie moją sympatię do bohaterów, o ile i tak mnie czymś zaciekawi i sprawi, że od książki nie będę mogła się oderwać. W tym przypadku chciałam skończyć ją jak najszybciej, by zacząć coś innego, lepszego.

W tej książce denerwowało i irytowało mnie tyle rzeczy, że postanowiłam trochę inaczej o nich napisać niż zwykle. Kilka z tych rzeczy wypunktuję. Gotowi? To zaczynamy:

- Najbardziej przeszkadzał mi chyba szkolny schemat. Chodzi mi o to, że główna bohaterka była w szkole nowa i oczywiście była na celowniku każdej osoby. W między czasie zaprzyjaźniła się z połową osób, które początkowo darzyły ją niechęcią. Główny bohater to oczywiście najlepszy zawodnik w koszykówkę w szkole o którego nie tylko laski by się biły, ale również on "dowodzi" i w drużynie i jest liderem w szkole. Jakie to typowe. Oczywiście wystarczyło "zgromienie wzrokiem", lub jedno słowo i każdy wracał na swoje miejsce. Zupełnie jak pan i jego psy.
- Prawie każdy nastolatek ma ciągle wolną chatę, bo rodzice w pracy, albo na wyjeździe. Nie muszę wspominać, że odbywają się ciągłe imprezy? Czy faktycznie nastolatkowie tak często (czyt. ciągle) zostają w domu sami, by urządzać imprezy na pół szkoły?
- Przyjaciółka głównego bohatera jest w nim zakochana. Standard. Tak, tak, początkowo nienawidzi Mac, ale z upływem czasu stają się najlepszymi przyjaciółkami.
- Autorka poruszyła temat brata Mac, Robbiego, który jest nadzwyczaj uzdolniony. Szkoda, że tylko o tym wspomniała i tematu nie rozwinęła bardziej. A skoro już jesteśmy przy bracie, to rodzeństwo kreowane było na nierozłączne, ale ja wcale tego nie odczułam. Miałam wręcz wrażenie, że dzieciak zostawiony jest samemu sobie.
- W końcowych rozdziałach dochodzi do przełomowego momentu z głównym wrogiem bohaterki. Wspomniany wróg przygotował coś strasznego, upokarzającego i dramatycznego (aż każdy pobladł), by skrzywdzić Mac na imprezie, wśród większości uczniów. Okazało się, że to wcale nie było straszne, tylko przykre. Dlaczego autorka stwierdziła, że dobrym pomysłem będzie taka znieczulica szkolna? Odniosłam wrażenie, że każdy w tej szkole był zazdrosny, bez uczuć i mściwy. Oprócz grupy przyjaciół oczywiście. Tak, jakby Tijan chciała zrobić z bohaterki jeszcze większą bezbronną, pokrzywdzoną i przybitą. By każdy współczuł tylko jej. Niestety to nie wyszło, a ja nawet jej nie polubiłam.
- Kilka rozdziałów wcześniej, przed "przełomowym momentem" dochodzi do konfrontacji w szkole między Mac a wyżej wspomnianym wrogiem. Nasza bohaterka postanawia wyjść przed szereg i sprowadzić do pionu szaloną zazdrośnicę. Wygłasza mocny monolog, każdy wstrzymuje oddech, myślę sobie, że pewnie zaraz dojdzie do rękoczynów, a tu co? Bohaterka wygłosiła tę mowę tylko po to, by zakończyć ją groźbą, że naskarży do dyrektora szkoły :D. Czy tylko dla mnie ta sytuacja jest absurdalna?
- No i rozdwojenie jaźni bohaterki. Nie jestem w stanie napisać, że wiem co czuła Mac po stracie siostry, ale staram się zrozumieć. Rozumiem rozpacz, smutek, problemy psychiczne, nawet to, że słyszy zmarłą siostrę. Nie rozumiem natomiast zamysłu autorki. Bo albo chciała stworzyć historię dziewczyny i jej chwil bo utraceniu bliźniaczki, albo historię typowo licealną. W połączeniu wyszło to bardzo średnio, bo w jednym momencie są poważne rozmowy, płacz, opłakiwanie, a w następnym zdaniu "idziemy na imprezę" i toczy się zwykłe szkolne życie. No nie. Wiele autorek napisało coś podobnego, co dobrze zostało ze sobą połączone i się zgrało. W przypadku "Pozwól mi zostać" to się nie udało.

   Sytuacji, które w mojej ocenie były wręcz głupie i nieprzemyślane przez autorkę było dużo więcej. Ja przytoczyłam tylko kilka z tych, które zapamiętałam. A wiecie co najbardziej mnie denerwuje? To, kiedy średnia książka kończy się tak, że chciałabym czytać dalej o.O. Poważnie, epilog jest tak dobry, że po prostu nie wierzę, że pisarce udało się ten fakt ukryć aż do ostatniego zdania i nie napisać nic więcej.

   Wierzę, że wielu osobom ta książka się spodoba. Prędzej tym, którzy nie przeczytali jeszcze zbyt dużo powieści bardzo podobnych, tym trochę młodszym ode mnie, oraz oczywiście fanom autorki. Ja jestem zawiedziona, choć przeczytania nie żałuję. Wiem, że ponarzekałam trochę, ale AŻ tak źle nie było. Może ujmę to tak, że była znośna, ale cieszę się, że jest już za mną :D.

   Nie będę wam jej odradzać, bo jak wspomniałam na samym początki, powieści Tijan albo się kocha, albo nienawidzi, wiec musicie sami się przekonać, sięgając po nie, po której stronie staniecie. Ja jestem gdzieś po środku i z pewnością sięgnę po jej inne tytuły, które wciąż mnie ciekawią. Szczególnie tym, czy powieli znów schematy i stworzy tak absurdalne sytuacje, czy może uda się jej mnie zaskoczyć.

Na chwilę obecną nie pozostaje mi nic innego, jak ocenić ją pół na pół i pozachwycać się piękną okładką.


4 komentarze:

  1. Szkoda, że książka wypadła tak przeciętnie, bo naprawdę dużo sobie po niej obiecywałam. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak samo, dlatego poczułam się bardziej zawiedziona :(

      Usuń
  2. Mi się w sumie podobała, choć niektóre uwagi faktycznie trafione w punkt. �� ale ja jestem okropna bo mi sie prawie wszystkie książki podobają. ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest w książkach najlepsze, że każdy odbiera je inaczej :)

      Usuń