26 kwietnia 2019

#5/19 Zapowiedzi książkowe maja.

  Dzień dobry, u mnie za oknem w końcu zrobiło się słonecznie i może nawet poczytam na świeżym powietrzu - pierwszy raz w tym roku :) Co prawda zapowiadają burze, ale mam nadzieję, że uda mi się wykorzystać chociaż ze dwie godziny.
  Jako że do końca miesiąca zostało kilka dni, to przyszedł czas na książkowe zapowiedzi maja. Ostatnio mam wrażenie, że wydawnictwa się rozleniwiły i tak jak jakiś czas temu codziennie witali nas nową zapowiedzią, tak teraz w tym aspekcie wiele się nie dzieje. Czekam zatem na jakąś bombę, którą niedługo zrzucą i pochwalą się co ciekawego szykują na kolejne miesiące :)
  Na maj wybrałam 16 książek, które interesują mnie najbardziej, jednak nie ukrywam, że tylko dwóch nie mogę się doczekać. Mianowicie "To, co zakazane" oraz "Punk 57". Na resztę pozycji wielkiego parcia nie mam.
Zapraszam na mój subiektywny przegląd majowych nowości :)

Po kliknięciu w tytuł, przeniesiecie się do opisu danej książki.



8 maja:


15 maja:




~~~~~




25 maja:


~~~~





29 maja:



~~~~


Czekacie na coś szczególnego w maju? :)







23 kwietnia 2019

Szokująca, oryginalna i niezwykle dobra. - "Bang" #1 - E.K. Blair


Tytuł: Bang
Tytuł oryginalny: Bang
Autor: E.K. Blair
Cykl: Czarny lotos (tom 1)
Wydawnictwo: NieZwykłe
Tłumaczenie: Marta Słońska
Data wydania: 20 czerwca 2018
Liczba stron: 400
Moja ocena: 9/10
Opis wydawcy
Mówią, że ten, kto mści się na drugiej osobie, traci część swojej niewinności. Ale ja nie jestem niewinna. Już od dawna. Zostałam okradziona z niewinności. Odebrano mi los, który był mi pisany. Duszę, z którą przyszłam na świat. Rubinowe serce osadzone w życiu pełnym nadziei i marzeń. To wszystko odeszło. Przepadło. Nigdy nawet nie miałam wyboru. Opłakuję tamto życie. Rozpaczam nad każdym „co by było, gdyby...”. Ale z tym już koniec. Jestem gotowa odebrać to, co zawsze mi się należało.

Jednak każdy plan ma jakiś słaby punkt. Czasem jest nim serce.

http://wydawnictwoniezwykle.pl/produkt/bang/






   Zwykle staram się nie czytać trylogii (z tymi samymi bohaterami), jeśli nie wszystkie tomy są wydane. Oczywiście zdarza mi się to, ale naprawdę bardzo rzadko. Seria "Czarny Lotos" ciągle gdzieś się przewijała na moim czytniku w oryginale, ale nie wiedzieć czemu, wyrobiłam sobie o niej zdanie, że będzie to drugi Grey a fabuła oparta na BDSM, Panu i Uległej. W sumie teraz myślę, że bardzo dobrze zrobiłam, bo warto było czekać na polskie wydanie. A jako że czytałam wiele zachwalających opinii, to zaczęłam robić się niecierpliwa. Zdecydowałam więc, że tuż przed premierą ostatniego tomu, zacznę przygodę z tymi książkami, by nie robić sobie zbyt dużej przerwy między nimi. Niecierpliwość nie pozwoliła mi czekać do samej premiery :D Już nie pamiętam kiedy czekałam na książkę tak jak w tym przypadku. A to co dostałam przerosło moje oczekiwania.


"Bajka to tylko ładne słowo określające kłamstwo, którym zwodzi się małe dzieci. Fałszywy obraz rzeczywistości, który pozwala wierzyć, że życie jest piękne."


    Siadając do pisania opinii, z jednej strony chcę napisać naprawdę wiele, ale z drugiej wolałabym tego nie robić, by przypadkiem nie zdradzić nic z fabuły, co lepiej dowiedzieć się podczas czytania. Zatem niech wystarczy sam opis. Ponadto książka uwikłana jest w tajemnice, sekrety, manipulację, kłamstwa, ból i pytania. Nigdy nie wiesz co się wydarzy dalej, bo autorka postanowiła sobie rozbić czytelników i podeptać emocjami.

    Głównymi bohaterami niewątpliwie są Nina i Declan, ale patrząc na całokształt, to wszystko kręci się jeszcze wokół Bennetta i Pike. Cała czwórka stała się machiną napędową i ciągłą akcją książki. Niezwykle ciężko jest napisać cokolwiek, jeśli nie chce się zdradzać nic z fabuły, ale uwierzcie mi, po przeczytaniu książki z pewnością sami zrozumiecie (na to przynajmniej liczę). A jak już przy bohaterach jestem, to muszę wspomnieć, że autorka stworzyła ich zupełnie różnych, barwnych, ale mieli wspólną, jedną cechę - kochali Ninę nad życie. Choć mogłoby się wydawać, że Bennett to ten zły i najgorszy, to prawda jest taka, że to jeden z najmilszych "czarnych charakterów" (bo tak mogę go chyba nazwać? Skoro o zemstę na nim chodzi?) o jakim miałam okazję czytać.

   "Bang" jest bardzo sprzeczną książką, bo ja osobiście ją pokochałam, ale paradoksalnie również ją znienawidziłam. W pewnych momentach bolało mnie czytanie jej, ale nie ze względu na zły styl, a raczej przez wydarzenia w niej opisane. Straszne, obrzydliwe i tak bardzo, bardzo złe i krzywdzące. Na ten temat zawsze reaguję tak samo, dlatego w tej powieści nie było inaczej - polało się kilka łez. Nad losem bohaterki, nad losem tych małych, niewinnych dzieci, które tak bardzo skrzywdziło życie. Nad przeszłością Niny i Pike, która doprowadziła do ich teraźniejszych zachowań - nieodpowiednich i mało ludzkich.  Choć "Bang" tak naprawdę skupia się na zemście, to pojawia się również nieoczekiwana miłość. Ta pierwsza, ta która sprawia, że przeszłość przestaje boleć tak bardzo, ta która powoduje radość i szczęście.


"Daję mu najczystszą część swojego serca, jaka mi jeszcze pozostała, w najbardziej uczciwy sposób, do jakiego jestem zdolna, mimo całego zła, jakie mnie otacza."




   Zdaję sobie sprawę, że mogłam nieco zamotać z bohaterami, ale trójkąt, ani nawet czworokąt to nie jest. A przynajmniej nie tak typowy o jakim myślicie.
Oryginalna, zaskakująca, wciągająca i emocjonująca - w tych czterech słowach mogę zawrzeć co o niej myślę. Choć czasami zdawało mi się, że wiem co nastąpi za chwilę, autorka zmienia front i zostawiała mnie w całkowitym oszołomieniu i pytaniami "ale że jak to". Oczywiście również nie obyło się od zwalającego z nóg zakończenia, które karze natychmiast zacząć kontynuację. Dlatego jeśli macie w planach "Bang", to zaopatrzcie się od razu w kolejne dwa tomy.

   Na koniec chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na okładkę, która mnie kupiła w stu procentach. Zmysłowa, seksowna, minimalistyczna i przyciągająca wzrok. Jak dla mnie idealna!







"Szkoda, że nie spotkaliśmy się w innym życiu, ale rozmyślanie o rzeczach, które nigdy się nie wydarzą prowadzi tylko do rozczarowań..."




"Czarny lotos":
Tom 1. Bang
Tom 2. Echo
Tom 3. Hush


18 kwietnia 2019

"Usłyszałeś już dość, żeby się rozłączyć?" - "Napij się i zadzwoń do mnie" - Penelope Ward


Tytuł: Napij się i zadzwoń do mnie
Tytuł oryginalny: Drunk Dial
Autor: Penelope Ward
Cykl: -
Wydawnictwo: Editio Red
Tłumaczenie: Wojciech Białas
Data wydania: 19 lutego 2019
Liczba stron: 288
Moja ocena: 7/10
Opis wydawcy
Po wypiciu butelki dobrego wina wiele może się zdarzyć - szczególnie jeśli w zasięgu ręki ma się telefon, a szlachetny trunek posłużył do wskrzeszenia wspomnień z czasów, kiedy się było zakochaną smarkulą. Rana Saloomi, śliczna i bystra tancerka brzucha, najwidoczniej o tym zapomniała. Pamiętała natomiast świetnie dawne dni. I oczywiście Landona Rodericka. Jej rodzice wynajmowali od Rodericków mieszkanie w garażu. Rana była wtedy taka szczęśliwa. Oboje byli zaledwie nastolatkami, ale więź, która ich połączyła, była niezwykła.

Wszystko się skończyło, gdy rodzice Rany zostali wyrzuceni z wynajmowanego lokum i rodzina musiała wyjechać na drugi koniec stanu. Tamtego dnia kontakt się urwał. Dziewczyna doszła do wniosku, że chłopak o niej zapomniał i że ona powinna zrobić to samo. Niestety, jej się to nie udało - mimo upływu lat nie zapomniała. Rana wyrosła na przepiękną młodą kobietę i wciąż się zastanawiała, kim stał się jej dawny adorator, co robi, jak wygląda i czy znalazł już miłość swojego życia. Któregoś czwartkowego wieczoru, po nieudanym dniu i opróżnieniu butelki shiraza, znalazła numer jego telefonu i... zadzwoniła. I nie była to ich ostatnia rozmowa.

Landon wcale o niej nie zapomniał, ale nie zdradził, dlaczego nie próbował jej odszukać. Twierdził również, że jego rodzice nie wyrzucili jej rodziny z mieszkania, a cała historia wyglądała inaczej. Wkrótce okazuje się, że tajemnic i niedopowiedzeń jest więcej. Także Rana nie chce zdradzać swoich. Właściwie najrozsądniej byłoby rzeczywiście o sobie zapomnieć. Ale... ani on, ani ona nie umieją tego zrobić. Napięcie rośnie. Pożądanie buzuje. W obojgu rodzi się przeczucie, że zawsze należeli do siebie. Jak jednak zaufać komuś, kto boi się szczerości?
Usłyszałeś już dosyć, żeby się rozłączyć?

https://editio.pl/ksiazki/napij-sie-i-zadzwon-do-mnie-penelope-ward,napijs.htm#format/d



   Po ostatniej, fenomenalnej książce autorki, którą przeczytałam czyli "Mieszkając z wrogiem", z niecierpliwością wyczekiwałam jej kolejnej powieści. Nic więc dziwnego, że od razu po premierze, książka musiała znaleźć się u mnie, którą zaczęłam czytać natychmiast. Byłam niemal przekonana, że znów Pani Ward wciągnie mnie w swój świat, rozkocha w bohaterach, a ja zarwę noc by wiedzieć co będzie dalej. Nawet się na to przygotowałam. Niestety chyba zbyt dużo oczekiwałam, bo nie dość, że spokojnie odłożyłam książkę być móc położyć się wcześniej spać, to dodatkowo czytałam ją dłużej niż zwykle.

   Pewnego wieczoru Rana, po butelce wina przypomina sobie o dawnym przyjacielu Landonie. Przyjacielu, z którym dzieliła wszystkie nastoletnie dni. Mieszkając w mieszkaniu przerobionym z garażu z ojcem, który wynajmowali od rodziców Landona, nie sposób było nie spędzać czasu z chłopakiem. Pewnego dnia jednak Rana wraz z ojcem znikają. Tyle że zarówno dziewczyna jak i chłopak wierzą w inne powody rozstania. Po kilkunastu latach nie kontaktowania się, Rana czytając dawne liściki od chłopaka, postanawia wyszukać jego numer w internecie, zadzwonić i powiedzieć mu wszystko to, czego nie zdążyła zrobić lata temu. Jednym słowem, chce mu nawrzucać i powiedzieć co o nim myśli. Jeden pijacki telefon, zmienia się w codzienne rozmowy, które co raz bardziej ich do siebie zbliżają, aż przychodzi czas na nieplanowane spotkanie. Nie jest to jednak łatwe gdy dzieli ich tysiące kilometrów, ale czego się nie robi gdy strach o drugą osobę, przejmuje kontrolę.

   Każdy z bohaterów coś ukrywa, przeszłość która ich ukształtowała na osoby jakimi są obecnie. Landon dość szybko zdradza swoje tajemnice, chociaż nie jest to dla niego wcale takie łatwe. Współczułam temu chłopakowi, bo spadła na niego nieoczekiwana bomba. Najgorsze było to że się pogubił, a jeszcze gorsze, że z pytaniami zostanie do końca życia, bo nigdy nie było mu dane poznać na nie odpowiedzi. Kto by nie zbłądził na jego miejscu?
   Rana natomiast trzyma w sobie sekrety nieco dłużej i autorka w moim odczuciu przeciągnęła sprawę zbyt długo. Szczególnie denerwujące były powtórzenia przez bohaterkę, że "jak Landon opowie mi o sobie, będę musiała zrobić to samo", a potem "Landon wyznał mi swoją przeszłość, jestem mu dłużna wyznanie swojej". Otóż nie.. wydaje mi się, że to kwestia zaufania i odwagi. Jeżeli nie czuła się gotowa, to Landon powinien to zaakceptować i poczekać, co też zrobił. Dla Rany jednak ta sytuacja z wyznawaniem tajemnic była na zasadzie "coś za coś", co nie do końca mi się podobało.
A gdy już nadszedł ten moment, to zbierałam szczenę z podłogi. I to wcale nie dlatego, że nie dało się domyśleć co ukrywała. Właśnie wręcz przeciwnie, autorka na tacy podała nam podpowiedzi i byłam w szoku, że nie skojarzyłam faktów, co jak najbardziej było na plus. Chciałabym jednak przeczytać trochę więcej o "okresie buntu" bohaterki i co właściwie nią kierowało.

   Coś jeszcze rzuciło mi się w oczy, co nie do końca rozumiałam. Rana przez dość długi czas ukrywa swoją twarz, nie chcąc wysłać zdjęcia Landonowi. Moja pierwsza myśl - dziewczyna ma blizny, może została poparzona, może coś się stało. W ogóle się nie dziwię, że do wyjaśnienia trwałam w tym przekonaniu, bo zwykle w książkach tego typu, gdy bohater urywa ciało czy twarz, coś musi być nie tak. W tym przypadku? Dalej od prawdy być nie mogłam i to nie koniecznie w pozytywnym zaskoczeniu. Jasne, to było coś nowego, świeżego, a nawet muszę przyznać, że nie czytałam jeszcze książki, w której ten temat dotyczyłby któregoś z głównych bohaterów. Nie kupuję jednak historyjki czemu właściwie Rana nie chciała się pokazać.

   Ciekawy wątek ze współlokatorem Rany dodał minimalnego dreszczyku powieści. Przy jego wyjaśnieniu byłam mile zaskoczona, bo kto by wpadł na taki pomysł. Dodatkowo na kolejny plus zasługuje bohaterka drugoplanowa Lilith. Urzekła mnie od samego początku. Jej mądrość, dziecięca ciekawość i bezpośredniość dodały dziewczynce barw, dzięki czemu nie była to kolejna nic nie wnosząca postać w powieści. Natomiast moim prywatnym zażaleniem jest brak narracji Landona (oprócz epilogu), ale tego czepiam się zawsze, nie wpływa to jednak na moją końcową ocenę książki. To co wpłynęło jednak na ocenę, to zbyt szybkie uczucie bohaterów. Nie czułam żadnej chemii między nimi, praktycznie się o siebie nie starali, tylko rzucili sobie w ramiona. Tak jakby po kilku rozmowach wiedzieli, że to "on/ona za zawsze". Ja wolę lekkie podchody, gdzie uczucie rozwija się na moich oczach.

   Mam lekko mieszane uczucia do tego tytułu, bo z jednej strony podobała mi się i ciekawiły mnie losy bohaterów, a z drugiej dłużyła mi się i przeciągała, co nie bardzo działa na korzyść książki. Jak na razie więc "Napij się i zadzwoń do mnie", podobała mi się najmniej ze wszystkich do tej pory przeczytanych przeze mnie powieści Penelope Ward.

   A skoro już wspomniałam o tytule to.. jestem na nie. Jest tandetny, brzmi źle i za długo i choć oddaje treść książki, to jednak na tytuł się nie nadaje. W tym przypadku lepszym rozwiązaniem byłoby zostawienie oryginalnego. Natomiast okładka na ogromny plus. W końcu wydawnictwo co raz częściej decyduje się na okładki oryginalne co bardzo mnie cieszy - oczywiście pod warunkiem, że oryginalna okładka jest ładna :D

   "Drunk Dial" polecam nie tylko fanom autorki, ale również tym, którzy lubią romanse ze szczyptą erotyki i tajemnicami. Polecałabym jednak nie oczekiwać nic wielkiego a nastawić się na przyjemnie spędzony czas.





14 kwietnia 2019

"Walcząc z ciszą" I - Aly Martinez


Tytuł: Walcząc z ciszą
Tytuł oryginalny: Fighting Silence
Autor: Aly Martinez
Cykl: On The Ropes (tom 1)
Wydawnictwo: NieZwykłe
Tłumaczenie: Anna Kuksinowicz
Data wydania: 23 stycznia 2019
Liczba stron: 326
Moja ocena: 8/10
Opis wydawcy
Dla większości ludzi dźwięk jest pojęciem abstrakcyjnym. Spędzamy całe życie, próbując odciąć się od szumu, żeby móc skupić się na tym, co uważamy za ważne. Ale co, jeśli – gdy jasność umysłu zostaje przypłacona zupełną ciszą – to ten niewyraźny szmer w tle staje się czymś, za co oddałoby się wszystko?

Od zawsze byłem wojownikiem. Mając rodziców, którzy cudem nie trafili więzienia, i dwóch młodszych braci, którzy niemal zostali oddani do rodzin zastępczych, zyskałem umiejętności w unikaniu ciosów, jakie zadaje życie. Dorastając, nie miałem niczego, co mógłbym nazwać swoim, ale od chwili, kiedy spotkałem Elizę Reynolds, to właśnie ona należała do mnie. Stałem się kompletnie uzależniony od niej oraz ucieczki do rzeczywistości, którą sobie nawzajem zapewnialiśmy. Przez lata spotykaliśmy się z różnymi ludźmi, ale nie było nocy, żebym nie usłyszał jej głosu.

Nie zaplanowałem spotkania miłości swojego życia w wieku trzynastu lat. Tak samo jak tego, że jako dwudziestojednolatek zacznę stopniowo tracić słuch. Ale i tak spotkały mnie obie z tych rzeczy. A teraz prowadzę najcięższą walkę swojego życia i znalazłem się na skraju porażki. Walczę o swoją karierę. Walczę z obezwładniającą ciszą. Walczę dla niej. Każdej nocy, kiedy tuż przed zaśnięciem opuszcza ją świadomość, wzdycha. Chyba właśnie to jest dźwięk, którego będzie mi brakowało najbardziej.

http://wydawnictwoniezwykle.pl/produkt/walczac_z_cisza/



   Wiele książek wydanych przez Wydawnictwo NieZwykłe miałam okazję czytać w oryginale dużo wcześniej. Jak już kiedyś wspominałam, moje marzenia książkowe się spełniają, bo gdyby nie oni nigdy nie doczekałabym się chyba polskich wydań, które dumnie mogą stań na mojej półce. Zabawne jest to, że "Walcząc z ciszą" również na czytniku miałam w oryginale i nawet zrobiłam do niej podejście. Z niewiadomych dla mnie powodów jednak, po kilku stronach stwierdziłam, że nie miałam na nią w tamtej chwili ochoty i sięgnęłam po inny tytuł. Dziś myślę, że miałam przeczucie, bo kilka dni później ujrzałam zapowiedź właśnie tej książki. A po premierze, nie mogłam czekać. Zabrałam się za nią natychmiast i tak się cieszę, że została zauważona i wydana, że do wydawnictwa mogę skierować jedynie słowo Dziękuję!


"- (...) Siedziałbym w ciszy do końca swojego pieprzonego życia, jeśli oznaczałoby to możliwość zaopiekowania się Wami."


   Kochająca rysować główna bohaterka Eliza, niezauważana przez rodziców, dnie a nawet noce spędza w opuszczonym domu, gdzie znajduje ciszę, spokój i swoje miejsce, w którym czuje się najlepiej. Pewnego dnia przez okno wdrapuje się jej rówieśnik ze szkoły, dobrze przez Elizę znany. Chłopak jednak dziewczyny nie kojarzy. Jedno spotkanie przeradza się w kolejne, a kolejne w następne. Tym sposobem Eliza i Till zaprzyjaźniają się ze sobą. Niestety ich przyjaźń jest tylko w tym domu, bo w szkole Till całkowicie ignoruje dziewczynę. Lata mijają, a bohaterzy dorastają. Przyjaźń przeradza się w uczucie i pożądanie, do którego w końcu bohaterzy się przyznają. Jedna noc ich rozdziela. Po pół roku rozłąki, gdy Eliza w końcu zaczyna żyć na nowo, do okna w jej nowym mieszkaniu puka nie kto inny jak Till. Historia zaczyna się na nowo, ale tym razem w dorosłym życiu.

   Z dwojga głównych bohaterów, to właśnie Eliza była tą, którą polubiłam nieco bardziej. Moją decyzję mogę uargumentować tym, że to ona była tą rozsądniejszą, waleczną, konsekwentną i na szczęście potrafiła postawić na swoim. Bardzo podobało mi się w niej to, że w pewnym momencie zatrzasnęła okno. Dosłownie. Zrozumiecie o czym piszę, po przeczytaniu. Till natomiast nie był gorszy, nie, ale niektóre jego decyzje po prostu mnie denerwowały. Chłopak był zaradny i robił wszystko dla dwóch młodszych braci, by mogli godnie żyć. Jego zawziętość, łączenie kilku prac, pasji i opieki nad braćmi było godne podziwu, szczególnie po tym co ten chłopak przeżył i co na jego barki miało jeszcze spaść.

   Na uwagę zasługują również bohaterzy drugoplanowi, jak bracia Tilla, czyli Flint, którego historia może być jeszcze lepsza, szczególnie że autorka zostawiła sobie furtkę do tej postaci, a ja umieram z ciekawości jak potoczą się jego losy. Oraz Quarry, niezwykle zabawny dzieciak z niewyparzoną buzią, który już teraz wie co czeka go w przyszłości. Pokochałam całą trójkę i nie ukrywam, że czekam niecierpliwie na części poświęcone właśnie nim. Chciałabym również wspomnieć o Slate'cie, właścicielu siłowni, który przyjął chłopców pod swoje skrzydła, dając im prace, zajęcie, jak również stał się ich "ojcem". Ojcem z dobrymi radami, z pomocną dłonią i miłością.


"Właśnie w ten sposób działaliśmy. Bez przerwy docinaliśmy sobie nawzajem i śmialiśmy się otwarcie. Kiedy walczyli, sędziowałam. Naprawdę było idealnie.Byliśmy rodziną."


   Motyw od przyjaźni do miłości jest jednym z moich ulubionych. Bardzo podobało mi się, że kilka początkowych rozdziałów było wprowadzeniem czytelnika w lata przyjaźni bohaterów. Autorka świetnie poradziła sobie w przedstawieniu nam najważniejszych momentów z ich relacji, by potem płynnie przejść do teraźniejszości. Dzięki temu mogłam ich poznać, poczuć łączącą ich więź, zrozumieć pewne sytuacje jak i ich samych. A dzięki narracji prowadzonej zarówno przez Elizę jak i Tilla, pisarka zostawiła mnie zaspokojoną. Prawie.

   No właśnie prawie, bo zabrakło mi dwóch rzeczy. Po pierwsze - przeszłość Tilla mamy podaną na tacy. Wiemy co się u niego działo, co wpłynęło na ucieczkę do opuszczonego domu, jak to wpłynęło na jego życie. Jednak tego samego nie mogę napisać o przeszłości Elizy. Jedyne co autorka nam zdradziła, to że dziewczyną nie interesowali się rodzice zajęci sobą, przez co ta uciekała do "lepszego" miejsca. Do końca miałam nadzieję, że jednak Pani Martinez rozwinie trochę bardziej ten temat, lecz niestety się nie doczekałam. Po drugie - sprawa przejęcia opieki Tilla nad braćmi. Tak po prostu chłopak zabrał ich do siebie i koniec. Żadna policja, opieka społeczna, ani nawet nauczyciele w szkole chłopaków nie zorientowali się, że coś się dzieje. Że rodziców - w sumie to matki - nie ma. Szkoda, bo w prawdziwym życiu by się to nie udało.
Te sprawy nie były jednak czymś co zaważyło na mojej ocenie książki, absolutnie. Po prostu rzuciło mi się to w oczy, dlatego postanowiłam o tym wspomnieć.


"Walczyłem o każdy haust powietrza. Gdy tylko wyłaniałem się nad powierzchnię wody, wypełniając swoje płuca nadzieją i determinacją, by przetrwać kolejny dzień, coś wpychało mnie z powrotem w odmęty... Za każdym razem głębiej."




   Nie jest to łatwa książka, raczej pełna bólu, samotności, walki i nauki życia. W tym wszystkim jednak autorka płynnie wplatała nieco humoru, dzięki temu czytelnik nie czuje się przytłoczony smutkiem. Akcja powieści nie pędzi na łeb, na szyję, raczej jest idealnie zsynchronizowana, więc nie ma się uczucia, że coś nas ominęło.

   Życie potrafi dać w kość, niektórym mniej, niektórym bardziej, ale to co najważniejsze to się nie poddawać, walczyć i cieszyć z tego co się ma. Nawet jeśli nie jest łatwo. Aly Martinez ukazała to w swojej powieści, którą niewątpliwie polecam. Bardzo dobra, mądra i wciągająca ze świetnie wykreowanymi bohaterami.

   Mnie okładka nie zachęca, wręcz przeciwnie, odnoszę wrażenie że to zwykły erotyk z boksem w tle. Nie dajcie się jednak zmylić, bo zawartość niesie ze sobą wiele ważnych przesłań, rad i miłości.






"On the Ropes":
Tom 1. Walcząc z ciszą
Tom 2. Fighting Shadows
Tom 3. Fighting Solitude



10 kwietnia 2019

Szybki romans, ślub i tajemnice. - "Lick" I - Kylie Scott


Tytuł: Lick
Tytuł oryginalny: Lick
Autor: Kylie Scott
Cykl: Stage Dive (tom 1)
Wydawnictwo: Editio
Tłumaczenie: Marcin Kuchciński
Data premiery: 9 maja 2018
Liczba stron: 272
Moja ocena: 6/10
Opis wydawcy
Kiedy serce gra jak struna szarpnięta miłością... 

Wyobraź sobie, że po hucznej imprezie w Las Vegas, na potężnym kacu, budzisz się obok gorącego, wytatuowanego mężczyzny, a na palcu dostrzegasz pierścionek z wielkim diamentem. tak właśnie czuła się Evelyn Thomas, która tamtej nocy obchodziła swoje dwudzieste pierwsze urodziny. Nie pamiętała z nich zupełnie nic, w przeciwieństwie do leżącego obok niej rockmana, który pamiętał każdy detal... 

Evelyn wkrótce poznała całą prawdę. Ubiegłego wieczoru została żoną Davida - utalentowanego idola, autora hitów i głównego gitarzysty kapeli rockowej Stage Dive. Po pierwszym szoku postanowiła wyplątać się z tego dziwnego małżeństwa. Już wkrótce okazało się jednak, że chemia między nimi jest zbyt silna, aby po prostu się rozstać. Mimo że oboje pochodzili z różnych światów, zaczęli odnajdywać coraz więcej łączących ich spraw. Postanowili zawalczyć o siebie i dla siebie, choć zdawali sobie sprawę, że będzie to od nich wymagać poświęcenia. Małżeństwo z gwiazdą rocka nie może być nudne! 

Oto książka, w której brzmienia gitary przechodzą w zmysłową melodię miłości. To opowieść o rozstaniach i powrotach, o bolesnych tajemnicach z przeszłości, nadziei i odwadze, która każe zaryzykować wszystko, by spełnić marzenia. Znajdziesz tu cząstkę własnej historii, w niesamowitym klimacie rocka! 

https://editio.pl/ksiazki/lick-stage-dive-kylie-scott,lickd1.htm#format/d



   Długo zajęło mi zabranie się za tę książkę, mimo że jak tylko pojawiła się w zapowiedziach bardzo miałam na nią ochotę. Coś jednak ciągle mnie od niej odciągało, dlatego tym sposobem dopiero prawie rok późnej zdecydowałam się za wzięcie jej do rąk i przeczytanie. Jako że jest to książka, a właściwie seria o muzykach, liczyłam na świetną powieść z dużą dawką muzyki i zajrzenia za kulisy znanego, popularnego zespołu. Nie do końca jednak to dostałam.

   Evelyn budzi się z ogromnym kacem w pokoju hotelowym, wielkim diamentem na palu i mężem u boku. Nie pamięta nic z poprzedniej nocy, a jej świeżo upieczony mąż wcale nie ułatwia jej przypomnienia sobie tego. Oboje się zgadzają, że małżeństwo w Vegas to błąd wynikający ze zbyt dużej ilości alkoholu i postanawiają się rozwieść jak najprędzej. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, szczególnie gdy poznają się bliżej.

   David przez calutką książkę ukrywa przed Evelyn noc ich ślubu, właściwie nie wiadomo dlaczego. Liczyłam na to, że stało się wtedy coś ważnego, co Dave chce by dziewczyna sama sobie przypomniała i dla większego efektu stanie się to pod koniec książki. Wielka tajemnica ukrywana przez Dave'a jednak nie została zdradzona. Do dziś nie wiem po co to ukrywał i co się stało w tę noc. Nie wiem czy autorka specjalnie postanowiła to zataić, czy może o tym zapomniała.

   Wielka miłość Dave i Evelyn rozgrywa się w ciągu niecałego tygodnia.. A nie wróć! Oni coś do siebie zdążyli poczuć w ciągu jednego weekendu. To nic, że się nie znali, nic o sobie nie wiedzieli, ale już pod dwóch dniach obdarzyli się zaufaniem, troską, oddaniem i wielką miłością. Czy widzicie coś tu nie tak? Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele książek ma to do siebie, że miłość rodzi się z niczego i w absurdalnie krótkim czasie. Ale bądźmy realistami. Jednak wolę, gdy to uczucie bierze się z czegoś. Kiedy bohaterzy przed wyznaniem sobie miłości, najpierw się poznają i coś o sobie dowiedzą. Nie kupiłam ich tej całej gadki z zaufaniem, nie poczułam między nimi chemii.

   Pomysł ze ślubem w Vegas był pomysłem trafionym w punkt, jednak gorzej poszło z realizacją. Jak już wspomniałam, nic o tej nocy czytelnik się nie dowiaduje. Autorka z początku rzuciła kilka podpowiedzi, ale nie układają się one w żaden sposób w całość. Szkoda, bo to był najciekawszy wątek książki.

    Kolejną sprawą nie do końca dopracowaną był zespół i życie osoby popularnej. Po pierwsze nie dostajemy prawie w ogóle wzmianek o muzyce, sławie i niczego co przybliżyłoby nas do tego zawodu. Jasne, ciągle przewija się temat nagrywania płyty czy trasy koncertowej, ale ja chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej. Na przykład jak od kuchni wygląda sprawa koncertów, wywiadów czy innych aspektów towarzyszących wielkiej gwieździe. Gdyby nie to, że były wplecione wzmianki o zespole, tak naprawdę nie da się domyśleć że David był osobą sławną.

    Narzekać mogłabym również na narrację, gdyż prowadzona jest tylko z punktu widzenia głównej bohaterki. Ewidentnie brakowało by do głosu został dopuszczony David, byśmy mogli poczytać również o jego uczuciach. Może wtedy jego motywy byłyby bardziej zrozumiałe, a tak dowiadujemy się tylko tego co Evelyn, czyli w sumie niczego konkretnego.


   Nie była to zła książka, jednak jak dla mnie mocno przyspieszona, skupiająca się tylko i wyłącznie na błyskawicznej miłości bohaterów. Gdyby ją nieco rozwinąć i spowolnić, wyszłaby dobra, fajna powieść. Niestety chyba nie można mieć wszystkiego. Osobiście liczę na to, że w kolejnych częściach autorka bardziej rozwinie temat zespołu, a i bohaterzy będą bardziej barwni.

   Przy "Lick'u" spędziłam kilka godzin . Raz czytało się szybko i z zaciekawieniem, ale głównie nużąco, by jak najszybciej dobrnąć do końca. Szkoda, bo liczyłam na jakieś emocje, a niestety ich nie dostałam.

   Jeśli nie przeszkadza wam szybkie tempo i bezbarwni bohaterzy, to "Lick" na jeden wieczór może się nadać. Ale nie spodziewajcie się fajerwerków, ani w sumie niczego co zapamiętacie na dłużej.





"Stage Dive":
Tom 1. Lick
Tom 2. Play
Tom 3. Lead
Tom 4. Deep



7 kwietnia 2019

Walka na śmierć i życie o prawo do miłości. - "Soulless" II - T.M. Frazier


Tytuł: Soulless
Tytuł oryginalny: Soulless
Autor: T.M. Frazier
Cykl: The King (tom 4)
Wydawnictwo: Kobiece
Tłumaczenie: Sylwia Chojnacka
Data wydania: 17 sierpnia 2018
Liczba stron: 304
Moja ocena: 8/10
Opis wydawcy
Bear siedzi w więzieniu za przestępstwo, którego nie popełnił. Ucieczka jest jedyną rzeczą, o jakiej marzy przystojny i niebezpieczny motocyklista. Wie, że musi się wydostać z więzienia, bo jego ukochana jest tam, gdzie nie może jej chronić.

Thia ukrywa się, pozostając pod opieką przyjaciół Beara. Stara się być cierpliwa i czekać, ale miesiące bez kontaktu z nim są jak tortura. Nadszedł czas, by zawalczyć o powrót ukochanego mężczyzny.

Jedynym sposobem na przetrwanie tych dwojga będzie pójście na wojnę z Choppem, niebezpiecznym przywódcą gangu motocyklowego.

Bear i Thea stoczą walkę na śmierć i życie o swoje prawo do miłości.

http://www.wydawnictwokobiece.pl/produkt/king-soulless/#





"Właśnie to robi dla siebie rodzina, niezależnie od przyczyny. Walczy o siebie."



   Pisanie opinii o kontynuacjach książek jest na tyle problematyczne, że właściwie to nie wiadomo co napisać by nie zaspoilować poprzedniej części. Osobiście staram się unikać jakichkolwiek słów, które mogłyby zdradzić coś co najlepiej dowiedzieć się samemu, ale myślę że w przypadku tej części jest to nieuniknione. Dlatego już na wstępie piszę, że zanim przeczytacie opis "Soulless" czy opinie innych, najlepiej mieć już za sobą część pierwszą. O ile oczywiście macie w planach tę serię.

   Bear został niesłusznie skazany i wsadzony za kratki. Najgorsze jest to, że z tego jednego miejsca nie może chronić dziewczyny, która jest dla niego najważniejsza. Wie, że jedynym wyjściem jest ucieczka, jednak to nie takie proste. Po za tym za kratkami odwiedza go osoba, którą od kilkunastu lat miał za zmarłą. Wszystko zaczyna się komplikować, szczególnie że ma do rozegrania wojnę z przywódcą gangu.
   By chronić swoje życie, Thia jest pod ochroną przyjaciół Beara. Dni zmieniają się w tygodnie, a tygodnie w miesiące bez ukochanego. Psychicznie wyczerpana dziewczyna nie poddaje się, wręcz przeciwnie, postanawia zawalczyć o mężczyznę swojego życia. Niestety nic nie jest takie proste, a to co niebezpieczne czyha na każdym kroku.


"Dom to nie miejsce. To nie Jessep ani Logan's Beach. Dom jest tam, gdzie czujesz się sobą. Dom jest tym, co cię uszczęśliwia w tym krótkim życiu. Jest osobą, która cię uszczęśliwia."


   T.M. Frazier postawiła sobie nie łatwe zadanie. Po pierwsze, bohater w więzieniu i dowody przeciwko niemu. Po drugie, "zmartwychwstała" rodzicielka Beara i ludzie, którzy pragną jego śmierci. Nie koniecznie realnie udało jej się wybrnąć z wątku z więzieniem, ale doszłam do wniosku, że przecież to fikcja a ja o gangach wiem tyle co nic, więc całkowicie zignorowałam tą nierealność i z oczami jak pięciozłotówki śledziłam dalszą akcję. A było na co czekać, bo autorka nie bawi się w monotonność, tylko zasypuje bohaterów problemami i złem.

   Jeśli chodzi o Bear'a, to właściwie pisać o nim nie muszę, bo w tym przypadku moje zdanie jest niezmienne jak w poprzedniej części. Natomiast z Thią było tym razem trochę gorzej. Momentami mnie denerwowała i nic do niej nie docierało. Jakby przeszła jaką zmianę na gorsze.


"Nie zapominajcie, co oznacza braterstwo. Nie zapominajcie, kim są wasi przyjaciele."




  Jak napisałam na początku, nie chciałabym za dużo zdradzać, więc opinia wyszła króciutka. Tak jak poprzednia część, ta również jest utrzymana na wysokim poziomie, dzięki czemu nie ma czasu na nudę. Choć ciut słabsza od poprzedniczki, to w dalszym ciągu bardzo dobra. Pisarka umie pisać mroczne książki i pokazuje to w każdej kolejnej, która zostaje wydana. Ja jestem zakochana w jej stylu i pomysłach, o czym zdążyłam wspomnieć chyba w każdej opinii jej powieści jaką napisałam i będę to powtarzać w każdej kolejnej.

   Na sam koniec jeszcze, nie mogę nie wspomnieć o zakończeniu, które wywołało na mojej twarzy tak ogromny uśmiech, że lepiej być nie mogło. Mogę napisać jedynie: Dziękuję autorko! Nikt się nie spodziewał takiego finału i właśnie przez to pragnę wykrzyczeć (pisemnie, ale jednak) - KOBIECE DAJCIE MI KOLEJNE CZĘŚCI!!







"The King":
Tom 1. King
Tom 2. Tyran
Tom 3. Lawless
Tom 4. Soulless
Tom 5. Preppy: The Life & Death of Samuel Clearwater PART ONE
Tom 6. Preppy: The Life & Death of Samuel Clearwater PART TWO
Tom 7. Preppy: The Life & Death of Samuel Clearwater PART THREE
Tom 8. Up in Smoke


3 kwietnia 2019

Więcej wad niż się spodziewałam - "Friend-Zoned" - Belle Aurora


Tytuł: Friend-Zoned
Tytuł oryginalny: Friend-Zoned
Autor: Belle Aurora
Cykl: Friend-Zoned (tom 1)
Wydawnictwo: NieZwykłe
Tłumaczenie: Iga Wiśniewska
Data wydania: 28 listopada 2018
Liczba stron: 399
Moja ocena: 5/10
Opis wydawcy

Nikolai Leokov nigdy nie sądził, że zakocha się w jedynej dziewczynie, z którą kiedykolwiek się zaprzyjaźnił.

Valentina Tomic ma problem z zaangażowaniem po tym, jak została okrutnie zdradzona.
Kiedy Tina postanawia, że wywoła uśmiech na twarzy posępnego Nika, nie przypuszcza, że zaprzyjaźni się z twardzielem.

Nik jeszcze nigdy nie spotkał kobiety, która byłaby wobec niego tak czuła i jednocześnie nie oczekiwała niczego w zamian.
Nik i Tina zapraszają was serdecznie do przeczytania Friend-zoned.
Pełnej humoru historii o przyjaźni i miłości.

http://wydawnictwoniezwykle.pl/produkt/friend-zoned/




   "Friend-Zoned" została okrzyknięta mianem zabawnej książki z motywem od przyjaźni do miłości. Co tu dużo pisać, to jeden z moich ulubionych motywów w książkach, a do tego humor? Biorę. Ponadto tę pozycję znałam, a raczej kojarzyłam jeszcze na długo przed jej wydaniem. Skuszona pozytywnymi recenzjami, chciałam więc poznać tę jakże świetną powieść. I poznałam, ale w moim odczuciu już nie było tak kolorowo jak się zapowiadało.


"Rozejrzyj się. Jesteśmy bandą niedopasowanych osób, które idealnie do siebie pasują."


   Tina to właścicielka butiku "Safira", który to znajduje się na przeciwko klubu Nika. Nie jest to osoba z łatką "ciężkiej przeszłości", raczej beztroska dziewczyna, kochająca swoją pracę równie mocno co pieczenie babeczek. Widząc ponurego faceta zawsze trzy razy w jednym dniu, który wychodzi na papierosa, postanawia któregoś dnia sprawić by się uśmiechnął. Anonimowo wysyła mu cukierka w kształcie ust z wiadomością. Nie zostaje jednak anonimowa zbyt długo. Jeden cukierek zmienia życia ich obojga.

   Dziewczyna dwa lata temu przeżyła coś, co złamałoby niemal każdą osobę. Można powiedzieć, że straciła sporą część siebie. Mimo to, gdyby o tym nie wspomniała, W ŻYCIU czytelnik nie domyśliłby się, że coś się wydarzyło. Dlatego wyżej napisałam "beztroska", "bez łatki przeszłości". Mam na myśli, super że nie pławiła się w swoim żalu i stracie oczekując litości od wszystkich, ale to co przeżyła zaledwie dwa lata temu nie było czymś łatwym do pogodzenia. Wydawało mi się, że autorka trochę zbagatelizowała tę sprawę. Po za tym Tina była bohaterką, którą KAŻDY wielbił. Belle Aurora stworzyła bohaterkę idealną - i to nie w dobrym znaczeniu tego słowa - którą wszyscy już po pierwszym spotkaniu uwielbiają. No nie, bohaterzy też muszą mieć wady. Nie mogą uchodzić za superbohaterów, którzy na wszystko znajdą wyjście, przez co każda inna postać pragnie rozkładać przed nią czerwony dywan. Niby taka dzielna, pomocna, mądra i dojrzała 28 latka, a na wszystko reaguje niczym pięciolatka słowem "jupi!". Zarówno w rozmowach jak i w myślach. Jak mantrę powtarza to słowo prawie w każdym rozdziale (czasem po kilka razy). Brzmiało to tak niedorzecznie, że bohaterka automatycznie wydawała mi się bardziej dziecinna.

   Jeśli chodzi o Nika to wcale nie było lepiej. Niby uchodził za ponurego, groźnego, władczego jaskiniowca, a w rzeczywistości był gorszy niż nie jedna ciepła klucha. Zgodziłby się na wszystko co tylko Tina by wymagała, jeszcze wcale jej nie znając. Na przykład przy pierwszym spotkaniu bohaterów Tina upomina go, że palenie zabija. Swoją drogą nie znoszę ludzi, którzy próbują umoralniać i zbawiać świat "zabraniając" palenia. Każdy palacz zdaje sobie sprawę z konsekwencji i przypominanie za każdym razem o szkodliwości tej czynności jest wkurzające. Do rzeczy, zgadnijcie o czym dowiadujemy się chwilę później? Tak! Nik rzucił palenie bo "pewna kobietka powiedziała mu że palenie zabija". Od tego czasu nawet jednego nie spalił. No nieźle. Siłę woli to facet ma. Gdyby każdy tak łatwo potrafił rzucić fajki, to nie spotykałoby się na ulicy co drugiej osoby z papierosem. Ja tego nie kupuję.


"Prawdziwy przyjaciel dzieli z tobą ból i wie, że nic co powie, go nie ukoi, ale zwykły uścisk może być wart więcej niż tysiąc słów."


   Bohaterzy to nie jedyny problem w tej książce. Autorka za szybko skracała rozmowy czy ciekawe wątki, by bardziej skupić się na dokładnym opisaniu ubioru, makijażu i fryzury Tiny. To samo tyczy się codziennych czynności jakie wykonywała, jak gotowanie, kąpiel czy cokolwiek innego nic nie wnoszącego do fabuły. Zapychające szczegóły, które spokojnie można pominąć i przejść do rzeczy. Często traciłam przez to wątek a książka mi się ciągnęła niemiłosiernie długo.
Dialogi często były sztuczne i wymuszone. Gubiłam się niekiedy w scenach. Bez żadnego zakończenia, nagle rozpoczynał się kolejny wątek. Nie polubiłam żadnego bohatera tej książki z wyjątkiem przeuroczej CeeCee, która niewątpliwie była w niej promyczkiem. Szkoda tylko, że autorka nie poświęciła jej więcej czasu.

   Zastanawiałam się czy w ogóle wspominać o wątku mafijnym i po głębszej analizie stwierdziłam, że jak już narzekać to na całego. Jakby to powiedział pewien "celebryta" internetowy - wątek mafijny z dupy wzięty. Cała fabuła kłóciła mi się z tymi "gangsterami". Trochę był, ale jakby go nie było. Pojawiał się wtedy, kiedy autorka chciała dodać dreszczyku do fabuły. W rezultacie zamiast mrocznie i groźnie, było śmiesznie i żałośnie. Nie, nie, nie. Mafia połączona ze "słodką" Tiną i ciepłą kluchą Nikiem nie koniecznie pasowała do tej książki.


"Kto w tych czasach nie jest uszkodzony w taki czy inny sposób?"


   Na deser zostawiłam najbardziej irracjonalną scenę w tej książce. HIT! Gotowi? To lecimy! Namiętna scena, zbliża się bara bara, Tina rozbiera Nika, patrzy na jego męskość po raz pierwszy w pełnej gotowości, po czym.... wybucha płaczem -.- Płacze tak dobrą chwilę, Nik tymczasem trzyma ją w swoich ramionach niczym rycerz pocieszający swoją ukochaną po bitwie. Dziewczyna w końcu (po dłuższym czasie) się uspokaja i na pytanie co się stało (w sumie może jakąś traumę ma bidulka, myślę sobie), odpowiada że "on się nie zmieści".. No ludzie ręce mi opadły, mogłam jedynie żałośnie westchnąć i  jak najszybciej doczytać do końca. Nie za bardzo rozumiem zamysł autorki w tej scenie. No bo laska robi dramat jakby właśnie ktoś umarł (w sumie, jak kot jej zmarł, to nie przeżyła tego tak bardzo), przerywa czułości i wyje jak opętana, facet doprowadzony do stanu "sinych jaj", a chodzi jedynie o to, że ona boi się że facet ma za duży sprzęt. Kuźwa, wychodzi na to, że facet ma kij do baseballa miedzy nogami. Wymiękłam na tej scenie - prawie jak Nik. "Na szczęście" zaraz był znów w gotowości i dokończyli co zaczęli, ale dla mnie, jako dla czytelnika niesmak pozostał.


   Miało być od przyjaźni do miłości, a ja między bohaterami nie poczułam ani jednego, ani drugiego. Przyjaźń zatwierdzona na pierwszym spotkaniu po słowach "będziemy przyjaciółmi". Miłość tak naprawdę mylona z pożądaniem, też właściwie nie wiadomo kiedy i jak się wytworzyła.

   Zdaję sobie sprawę, że powyżej tylko narzekałam a oceniłam tę książkę pół na pół, ale w obliczu wad, ciężko przypomnieć sobie pozytywy. Nie była to najgorsza powieść jaką czytałam, bo pomysł głupi nie był, kilka fragmentów czytałam z zainteresowaniem, ale niestety jestem rozczarowana po całości. Nie tego oczekiwałam.

   Jeśli chodzi o kolejne części, które dotyczyć będą innych bohaterów, to pewnie kiedyś przeczytam. Nie stanie się to jednak w bliskiej przyszłości. Ani nie polecam, bo ja się zawiodłam, ale też nie odradzam bo wiem, że ma wiele fanów a nawet w większości czytałam o niej same pozytywy. Decyzja należy do was.





"Friend-Zoned":
Tom 1: Friend-Zoned
Tom 2. Miłość po sąsiedzku 
Tom 3. Sugar Rush



1 kwietnia 2019

#3/19 Podsumowanie książkowe marca.

  Dzień dobry, dziś jest jeden z dni w roku, którego bardzo nie lubię. Tak, chodzi o Prima Aprilis. Nie jestem sztywniarą i lubię żarty, ale w tym dniu niektórzy ludzie wpadają na tak durne i absurdalne pomysły byle tylko "kogoś wkręcić", że ręce opadają. Internet jest wręcz przesiąknięty dennymi wkrętami, które ani zabawne, ani fajne nie są. Oby ten dzień szybko zleciał.

   W marcu przeczytałam 7 książek - w tym krótki dodatek i owszem, mogło być lepiej bo znam swoje możliwości, ale i tak jestem bardzo zadowolona z wyniku. Tym bardziej, że w tym miesiącu trafiły mi się same dobre książki. Jeśli chodzi o ich opinie, to one się pojawią, ale podejrzewam że za jakiś czas, bo chciałabym najpierw opublikować te zaległe.





1. "Fighting Temptation" #1 - K.C. Lynn - 456s. - ocena: 8/10
2. "Mroczna miłość" #1 - T.M. Frazier - 344s. - ocena: 8/10
3. "Mroczne pożądanie" #1.5 - T.M. Frazier - 112s. - ocena: 7/10
4. "Pozwól się kochać" #3 - Abbi Glines - 368s. - ocena: 7/10
5. "Bang" #1 - E.K. Blair - 400s. - ocena: 9/10
6. "Echo" #2 - E.K. Blair - 334s. - ocena: 9/10
7. "Słodki drań" - Vi Keeland, Penelope Ward - 296s. - ocena: 8/10


Łącznie 2310 stron. Średnio 74 strony dziennie.



Najlepsza książka marca: "Bang" i "Echo" E.K. Blair
"Bang" i "Echo" rozwaliły mnie emocjonalnie. Wciąż jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo autorka zabawiła się moimi uczuciami. Te książki są bardzo kontrowersyjne, są mocne, brutalne, odrażające i obrzydliwe, ale napisane w tak dobry sposób, że nie jestem w stanie tego opisać. Jest to mocny dark i z pewnością nie dla każdego. Ja polecam jak najbardziej, ale tylko dla ludzi o mocnych nerwach.




Najgorsza książka marca: brak





Jak wam się udał czytelniczo marzec? :)