27 kwietnia 2018

#5/18 Zapowiedzi książkowe maja.

  Dzień Dobry, jak co miesiąc zapraszam na zapowiedzi książkowe maja. Tym razem udało mi się wyłowić 20 książek, z czego kilka tak naprawdę mnie zainteresowały, ale nie chcę ich na już, albo to kontynuacje serii, których jeszcze nie zaczęłam.

Po kliknięciu w tytuł, przeniesiecie się do opisu danej książki.




4 maja:


9 maja:

  "Pierwszy raz" aktualnie czytam i jestem na ok 50 stronie. Mogę jedynie napisać, że autorka nie zawodzi a książka od pierwszych stron wciąga i jak na razie jest bardzo dobrze. Udało mi się załapać do grupy recenzentów "Tam dokąd zmierzamy", więc właśnie czekam na przesyłkę. Pozycja od Kasie West oczywiście obowiązkowa! Szczególnie, że czytałam już kilka opinii, w których autorzy twierdzili, że to najlepsza jak dotąd książka West. Zatem nie mogę się doczekać. "Lick" i "Play" to dwa pierwsze tomy serii od Editio o muzykach, jeśli się nie mylę. Bardzo jestem ich ciekawa.




16 maja:

17 maja:

21 maja:

   O "Pucked" nie wiem za wiele, ale dużo osób było zaskoczonych i zadowolonych, że będzie wydana, zatem liczę, że będzie dobra. Chociaż pewnie poczekam najpierw na kontynuację. "Srebrny łabędź" bardzo mnie zawiódł, ale mimo to ciągnie mnie do "Marionetki" i ze względu na to, że pierwszą część czytało mi się szybko, to liczę na to, że w tym przypadku będzie podobnie (no i że treść będzie lepsza). No i Jessica Sorensen, o której chyba pisać nie trzeba :D Wszystkie jej książki muszę mieć!




23 maja:

   "Chroń ją" biorę w ciemno. K.A. Tucker bardzo lubię i liczę na to, że ta książka mnie nie zawiedzie. Od Augusty Docher nie czytałam jeszcze nic i może "Cała ja" to będzie dobry początek :) "Broken Silence" to kontynuacja, a ja zwykle czekam aż cała seria będzie wydana, więc co raz bliżej przeczytania jej. Dwie ostatnie pozycje to również kontynuacje, ale w tym przypadku to historie innych bohaterów. Tak jak pierwszej jeszcze nie zaczęłam, ale mam zamiar, tak w drugiej mam za sobą spotkanie z pierwszym tomem - nie zbyt udane. Jednak daje autorce jeszcze szansę.




24 maja:

25 maja:

30 maja:

  Na wszystkie te trzy książki czekam tak bardzo, że nie będę nic pisać. Chcę je wszystkie jak najszybciej :D




Maj:

   Na koniec znów powieści od Editio. W końcu doczekaliśmy się okładki do Katów <3 Cieszę się, że wydawnictwo posłuchało czytelników i postanowili pozostać przy oryginale. Vi Keeland jak i Penelope Ward bardzo lubię, więc biorę wszystkie ich książki :D Kolejne dwie pozycje to kontynuacje serii, których jeszcze nie zaczęłam. 
W przypadku tych książek dokładne premiery nie są jeszcze znane i mogą się przesunąć :(.



Na co najbardziej czekacie w maju? :)



23 kwietnia 2018

"Bez pożegnania" Mia Sheridan


Tytuł: Bez pożegnania
Tytuł oryginalny: Preston's Honor
Autor: Mia Sheridan
Cykl: -
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Tłumaczenie: Monika Wiśniewska
Liczba stron: 320
Moja ocena: 8/10
Opis wydawcy
Byli braćmi – bliźniakami – i choć kochałam obu, to moje serce należało tylko do jednego z nich.

Annalia Del Valle kochała Prestona Sawyera praktycznie od zawsze. Córka ubogiej imigrantki najmującej się do pracy na farmie, wychowała się w Dolinie Kalifornijskiej jako wyrzutek, mając za dom maleńki budynek gospodarczy, dawną szopę. Ale jej serce odnalazło wolność na bezkresnych polach Farmy Sawyerów i w towarzystwie chłopców, którzy stali się jej jedynymi przyjaciółmi.

Preston wzdychał do Annalii, odkąd był nastolatkiem. Ale przed uczynieniem pierwszego kroku powstrzymywało go poczucie honoru. Aż do pewnego skwarnego, letniego wieczoru, kiedy nie jest się w stanie dłużej powstrzymywać. Tego wieczoru łączą się ich światy – i ciała. Inicjuje to ciąg wydarzeń, który już na zawsze zmieni ich życie.

Annalia wróciła właśnie do miasteczka po tym, jak zniknęła bez śladu na sześć długich miesięcy. Jest pełna determinacji, aby odzyskać swoje serce, swoje życie i dziecko – syna, który przyszedł na świat jako owoc namiętności, miłości i nagromadzonego latami pragnienia.

Preston poradził sobie z żałobą, pustoszącą zbiory suszą i targającym duszę cierpieniem, ale nie ma pewności, czy raz jeszcze poradzi sobie z Annalią. I możliwe, że wcale nie ma ochoty próbować. Czy duma i gorycz powstrzymają go przed sięgnięciem po to, czego pragnie przecież od zawsze?

Jak naprawić to, co zostało nieodwracalnie zniszczone? Jak wybaczyć niewybaczalne? Jak zrozumieć, że prawdziwy honor wywodzi się nie ze słów i okoliczności, ale z głębi serca, gdzie kryje się prawda? I jak poradzić sobie z dawnymi ranami i odkryć, że zdarza się taka miłość, która jest równie stała i niezmienna jak sama ziemia?

http://www.empik.com/bez-pozegnania-sheridan-mia,p1180560856,ksiazka-p



"Bardzo trudno znaleźć szczęście, kiedy człowiek czuje, że nigdzie nie ma swojego miejsca."


   Książki Mii Sheridan tak bardzo lubię, że każdy kolejny tytuł biorę w ciemno. Muszę przyznać, że byłam zaskoczona kiedy zobaczyłam, że kolejna jej książka "Bez..." zostanie wydana przez Wydawnictwo Edipreese, a nie Otwarte. Obawiałam się, że tłumaczenie nie będzie już tak dobre, a i w okładce coś mi nie pasowało. Dodatkowo przeczytałam kilka opinii, których autorzy uważali tę książkę za najsłabszą ze wszystkich wydanych do tej pory. Postanowiłam sprawdzić to sama. I nie zgadzam się z tymi opiniami.

   Cały problem w tej książce leży w niewypowiedzianych słowach, uczuciach, kłamstwach, strachu i milczeniu. To one spowodowały szereg sytuacji, w których znaleźli się bohaterowie. Ona trzymająca się na uboczu, jako biedna nastolatka, której matka codziennie przypominała, że jest dzieckiem szatana. Dziewczyna mająca tylko dwóch przyjaciół - Cola i Prestona, bliźniaków z farmy, na której lata temu mieszkała z matką pracującą tam. Mimo, że kochała ich obu, to tylko jeden w pełni skradł jej serce. To książka, która idealne obrazuje nieszczery świat. Bo wystarczyło wyznać prawdę, zwierzyć się i zawalczyć, a wszystko potoczyłoby się inaczej.

   "Bez pożegnania" rozpoczyna się dość mocnym prologiem i po przeczytaniu go pomyślałam, że absolutnie nienawidzę głównej bohaterki. Następnie przenosimy się do przeszłości, do lat dziecięcych, a potem nastoletnich, dzięki czemu autorka chciała bliżej nakreślić czytelnikom życie bohaterów i ich relacje. Wówczas zapomniałam o prologu, a bohaterowie po troszeczku zyskiwali moją sympatię. Aż w końcu dochodzimy do teraźniejszości i w moim odczuciu akcja obumiera. Mam na myśli to, że autorka postanowiła przystopować i złagodzić sytuację, co nie powinno mieć miejsca, bo bohaterka za to co zrobiła zasługuje na trzymanie ją na dystans. Z drugiej jednak strony wciąż poznajemy nowe fakty, urywki czasu, który wpłynął na jej decyzję i ja osobiście zaczynałam ją rozumieć w pewnym stopniu.

   Lia to bohaterka, która nie została nauczona miłości, nie doznała ciepła rodzinnego i nie miała skąd brać przykładów. Ona aż się prosiła o odrobinę czułości. Dlatego też trochę "usprawiedliwiam" jej decyzję, choć nie popieram, bo znów - tu była potrzebna rozmowa, a inaczej by się to skończyło. Preston natomiast podobnie jak Lia mnie zawiódł, biorąc pod uwagę wspomnienia z przeszłości, bo też nie wykazał pomocy. Oboje więc są winni. Jeśli chcecie wiedzieć czego, musicie sami przeczytać i się przekonać.


"W jej pięknych oczach ujrzałem swoją przeszłość i przyszłość. Niezwykłą, silną kobietę, która miała odwagę wrócić do mnie. Widziałem miłość i dom."


   Plusem niewątpliwie jest narracja pierwszoosobowa naprzemienna, bo w tej historii koniecznością było poznanie myśli i uczuć obojga bohaterów. Minusem natomiast to, że zabrakło kilka rozdziałów, kilka wyjaśnień tego, co działo się między przeszłością a teraźniejszością, szczególnie, że te rozdziały powinny być kluczowe. Mia Sheridan ma to do siebie, że w jej książkach momentami jest zbyt ckliwo i tu również tak było, głównie pod koniec. Nie uważam tego jednak za minus.

   Dalej podtrzymuję swoje zdanie, że jak dotąd najsłabszą książką autorki, było "Bez uczuć" i mam nadzieję, że już tak zostanie i żadna jej kolejna książka mnie nie zawiedzie. Powyższej też nie uważam za najlepszą, ale zdecydowanie znalazłaby się na podium.

   "Bez pożegnania" wywołała we mnie masę emocji i przeżywałam każdą sytuację wraz z bohaterami. Ujęła mnie w jakiś sposób i bardzo mi się podobała. Może dlatego, że autorka nie skupiła się wyłącznie na uczuciu między bohaterami, a poruszyła wiele bardzo ważnych kwestii życiowych. Między innymi macierzyństwo, depresja, odtrącenie, żałoba, braterstwo i honor. Według mnie to piękna książka i jak najbardziej polecam fanom autorki, jak i tym, którzy jeszcze jak dotąd nie mieli okazji zapoznać się z jej piórem. 







"-Szczęście. Hmmm. Być może właściwe słowo to ,,cel". Szczęście jest cudowne, ale także... ulotne i zależne od tego, co się w danej chwili ma albo czego nie ma. Szczęście... cóż, trzeba je nieustannie karmić, w związku z tym traci się z oczu życiowy cel. Nie nadaje ono życiu znaczenia. Prawdziwa radość, taka, która przenika życie i przynosi duszy zadowolenie, pochodzi z misji. Cel. Zadowolenie. Radość. Aby je znaleźć, nie szukaj szczęścia. Szukaj tych, którym przyda się twój dar, i go rozdawaj."



Książki autorki:





19 kwietnia 2018

"Begin Again" I - Mona Kasten


Tytuł: Begin Again
Tytuł oryginalny: Begin Again
Autor: Mona Kasten
Cykl: Begin Again (tom 1)
Wydawnictwo: Jaguar
Tłumaczenie: Ewa Spirydowicz
Liczba stron: 504
Moja ocena: 8/10
Opis wydawcy
On ustanawia zasady – a ona łamie każdą po kolei.
Zacząć od nowa – to największe marzenie Allie Harper, dlatego przyjeżdża na studia do Woodshill.

I dlatego nie jest zachwycona, gdy musi wynająć mieszkanie razem z zarozumiałym buntownikiem Kadenem. Kaden White jest co prawda bardzo atrakcyjny, ale tak nieznośny, że Allie nie ma najmniejszej ochoty mieszkać z nim pod jednym dachem. Zwłaszcza gdy Kaden przedstawia jej listę zasad obowiązujących w mieszkaniu, z czego najważniejsza brzmi: między nimi nigdy do niczego nie dojdzie.

Allie jednak szybko dostrzega, że za surową fasadą Kadena kryje się o wiele więcej, niż widać na pierwszy rzut oka. I im lepiej go poznaje, z tym większym trudem ignoruje narastające między nimi napięcie…

http://wydawnictwo-jaguar.pl/books/begin-again/




"Zrobiło mi się gorąco, kiedy tak na mnie patrzył. Nie do wiary, ile emocji pojawia się w ciele w tak krótkim czasie."


   Piękna okładka przyciągająca wzrok, od razu przykuła moją uwagę. Od dłuższego czasu miałam ochotę na typowe, standardowe i nawet schematyczne New Adult. Mam wrażenie, że ostatnio czytałam przekombinowane, naszpikowane dramatyzmami historie. Nie mówię, że tego nie lubię, bo jest wręcz przeciwnie, jednak miałam chwilowy przesyt. Dlatego tak bardzo chciało mi się czegoś prostego i przewidywanego. "Begin Again" takie się okazało i wiecie, czytało mi się ją niezwykle dobrze i przyjemnie.

   W "Begin Again" nie znajdziecie nic nowego, odkrywczego czy pouczającego. Dostaniecie za to bohaterów z przeszłością, chemię między nimi, gdzieś pod koniec dramat i happy end (nie ma co ukrywać, w tego typu książkach musi być happy end). Może się więc wydawać, że gdzieś to już było, po co czytać znów "tą samą książkę". Ja wiele razy powtarzałam, że schematyczność schodzi na dalszy plan, pod warunkiem, że autor mnie zaciekawi, pisze dobrze i kreuje "ludzkich" bohaterów.

   Allie po niepowodzeniach w poszukiwaniu pokoju do wynajęcia, do ostatniego domu idzie bez większych nadziei. Nie spodziewa się, że jej przyszły współlokator, będzie jej rówieśnikiem - przystojnym warto dodać. Dziewczyna odcinając się od przeszłości, despotycznej matki i "idealnego na obrazku" życia, postanowiła wyjechać na studia i spróbować życia, o którym marzyła.
   Kaden potrzebując pieniędzy, postanawia wynająć pokój w swoim mieszkaniu. Umawiając się na spotkanie z potencjalnym współlokatorem, myślał że będzie to facet. Ku jego zdziwieniu w jego mieszkaniu zjawia się nieśmiała dziewczyna. Początkowo nie chcę się zgodzić, ale ostatecznie ulega. Ale są pewne zasady, które w końcu sam złamie.


"- Chrzanić zasady Allie - wyszeptał. - Były skazane na niepowodzenie od chwili, kiedy cię zobaczyłem."


   Nie mogę napisać, że polubiłam Allie, bo były momenty, w których działała mi na nerwy. Starałam się ją zrozumieć i nawet kilka razy mi się udało. Jednak jej płacz dosłownie w każdej sytuacji, był wręcz niepoważny. Ta dziewczyna rozpłakała się bo Kaden kupił pizze, której ona nigdy wcześniej nie jadła. Dla mnie ta sytuacja była dość absurdalna. Szczególnie, że jedna z zasad Kadena mówiła, by dziewczyna nigdy nie wypłakiwała mu się na ramieniu. Paradoksalnie takie sytuacje były dość częste.
   Jeśli chodzi o Kadena, to też nie wyróżniał się jakoś specjalnie, ale też nie uważam by był tak wielkim gburem, o jakim wiele osób pisało. Nastawiłam się na wielkiego chama, który zasłużyłby by dostać w twarz, tymczasem nie był taki zły. Jasne jego zachowanie pozostawiało wiele do życzenia, ale ostatecznie okazał się dobrym przyjacielem (jeśli on jest takim chamem dla wielu czytelników, to aż nie chcę myśleć co by powiedzieli o większości męskich bohaterach :D to dopiero chamy!). Dowiadując się dlaczego jest jaki jest i starał się trzymać Allie na dystans, naprawdę mu współczułam. Początkowo myślałam, że chodzi o błahostkę, a jednak chodziło o coś poważniejszego i bolesnego.


"Nie jesteś zepsuty, Kaden, jesteś może trochę poturbowany. Ale nie na tyle, żeby nie dało się tego naprawić."


   Myślę, że nie ma więcej do dodania. Jeśli tak jak ja, lubicie takie książki, to myślę że "Begin Again" powinno wam się spodobać. Nie oczekujcie wiele, bo tak jak napisałam na początku, nic nowego tu nie znajdziecie. Za to możecie zdenerwować się na bohaterów, znienawidzicie matkę Allie, ale pokochacie matkę Kadena. Wybierzecie się w góry wraz z bohaterami i pośmiejecie w towarzystwie ich przyjaciół. Ja osobiście polecam, ale nie namawiam, bo nie każdy ma ochotę na coś, co "już było". Ja tymczasem nie mogę doczekać się kolejnych tomów, bo myślę, że znów spędzę przyjemny czas. Szczególnie, że kolejna część opowiada historię Dawn i Spencera, których bardzo polubiłam :).



Cykl "Begin Again":
Tom 1. Begin Again
Tom 2. Trust Again
Tom 3. Feel Again


15 kwietnia 2018

#1. Book Haul - wgrałam w 10 konkursach a kupiłam tylko 2 książki.



   Dzień Dobry, dawno nie było u mnie takiego postu, a to dlatego, że dawno nie przybyło do mnie aż tyle książek. Większość czytam na czytniku i z tego powodu nigdy nie robię e-book'owych book hauli. W lutym i marcu dopisało mi ogromne szczęście i udało mi się wygrać sporo fantastycznych książek (dwie wygrałam w styczniu, ale nie będę się rozdrabniać już na takie szczegóły). Uwielbiam brać udział w konkursach, wymyślać odpowiedzi na pytania normalnie, czy w formie wierszyków. Zawsze to dla mnie wielka radość, gdy zwycięska odpowiedź jest moja. Po za tym konkursy to świetna forma na zdobycie książek. Ja nigdy nie ukrywałam, że na wszystkie książki, które chcę, mnie nie stać. Szczególnie, że co miesiąc do listy dochodzi kilkanaście tytułów. Dobra passa niestety się skończyła, ale nie tracę nadziei. Dalej chętnie biorę w nich udział.
Nie przedłużając, zapraszam na moje zdobycze książkowe lutego i marca :)


Na pierwszy rzut książki, które kupiłam sama, bądź dostałam.




  • "Dzień dobry, kochanie" Elisa Amorusa - dostałam od przyjaciółki, która odwiedziła wielką wyprzedaż książek w Warszawie. Nic nie wiem o tej powieści, ale dała za nie grosze i mam nadzieję na miło spędzony czas.
  • "Nie mów nikomu" Harlan Coben - thrillery czy kryminały to nie do końca gatunki, które czytam, ale stwierdziłam, że skoro tę powieść można było kupić za 7zł, to jest idealny moment by się przekonać, czy przypadkiem nie omijam książek, które jednak mnie interesują :D Jak widać jeszcze w foli, ale zedrę ją dopiero jak zacznę czytać.
  • "It Ends with Us" Colleen Hoover - uwielbiam autorkę i w końcu mam jej wszystkie wydane w Polsce książki na półce. Długo przymierzałam się do kupna, aż w końcu zdecydowałam kupić z drugiej ręki. Dałam 19zł z przesyłką.


Kolejny stosik to książki, które dostałam do recenzji.





Przed ostatni stosik to wygrane zestawy książek.


  • "Dzikie serca" Suzanne Young / "Ogień za ogień" i "Popiół za popiół" Jenny Hann & Siobhan Vivian - wygrana w konkursie na fanpage Wydawnictwa Feeria Young. Były to trzy książki niespodzianki. Na szczęście trafiłam te tytuły, których jeszcze nie czytałam.
  • "Ich obietnice" Tessa Dare i "Korporacyjny AS" Sandi Lynn - wygrana w konkursie na fanpage Nasz Książkowir.


I na koniec pojedyncze wygrane książki. 




Nigdy nie wygrałam tylu książek w tak krótkim odstępie czasu, dlatego wszystkim jeszcze raz bardzo dziękuję :) Jak widać, warto brać udział w konkursach :)



A wy bierzecie udział w konkurach? Co ostatnio udało wam się wygrać? :)




11 kwietnia 2018

"Pięć sposobów na upadek" VI - K.A. Tucker


Tytuł: Pięć sposobów na upadek
Tytuł oryginalny: Five Ways to Fall
Autor: K.A. Tucker
Cykl: Ten Tiny Breaths (tom 4)
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Liczba stron: 544
Moja ocena: 9/10
Opis wydawcy
Pyskata, z wiśniowymi końcówkami blond włosów, Reese Mackay popełniła tak wiele błędów w swoim dwudziestokilkuletnim życiu, że wie już o nich chyba wszystko. Gdy jej krótkotrwałe, gwałtowne małżeństwo kończy się złamanym sercem, decyduje, że nadszedł czas na zmiany. Przeprowadza się do Miami z zamiarem ponownego startu i nawet całkiem dobrze by jej szło, gdyby nie mega upokarzająca jedno nocna przygoda w Cancún z blond ochroniarzem imieniem Ben. Dzięki Bogu, że udaje jej się wsiąść do samolotu i zostawić za sobą tę katastrofę.

Futbolowe stypendium i imprezy w bractwie z seksownymi laseczkami? To część planu czarusia Bena Morrisa. Rozwalone kolano, które przekreśla karierę profesjonalnego futbolisty? Zdecydowanie nieplanowane. Na szczęście w parze z jego świetnym wyglądem oraz magnetyzmem idzie jego umysł. Po trzech długich latach studiowania prawa i pracy jako ochroniarz w Pałacu Penny, jest gotów zacząć dorosłe życie – aż w pierwszy dzień swojej nowej pracy trafia do biura tej zwariowanej, seksownej dziewczyny, którą poznał w Cancún. Tej, o której nie potrafi zapomnieć.

Gdyby Ben naprawdę był mądrym facetem, to trzymałby się z dala od Reese. Ona jest pasierbicą szefa, który bardzo wyraźnie zaznaczył, że biurowy romans to podstawa do zwolnienia z pracy. Problem w tym, że Ben uwielbia kłopoty, zwłaszcza gdy są aż tak pociągające.

http://www.wydawnictwofilia.pl/Ksiazka/120



"Ten dom się rozpada i wcale nie przez przeciekające dachówki, nieszczelne rury czy krzywy ganek. Tylko dlatego, że nie ma w nim rodziny. Nie ma duszy. A bez tego nie ma sensu w nim tkwić."


   "Dziesięć płytkich oddechów", czyli pierwszy tom serii przeczytałam ponad trzy lata temu i do dziś pamiętam o czym była ta książka i jakie wywarła na mnie wrażenie. Prawie rok później przeczytałam tom drugi "Jedno małe kłamstwo", który z tego co widzę po recenzji również mi się podobał, ale w tym przypadku oprócz ogólnego zarysu fabuły, nie pamiętam o czym był. Nie wspominając o części trzeciej, której nawet nie zrecenzowałam (nie wiedzieć czemu) i kompletnie nie kojarzę nawet bohaterów. "Pięć sposobów na upadek" odkładałam bardzo długo. Z jednej strony chciałam tę serię dokończyć, z drugiej jednak ciągle brałam się za coś innego. Muszę przyznać, że żałuję zwlekania z nią tak długo. Paradoksalnie cieszę się, że to zrobiłam, bo właśnie teraz mogłam przeżyć tę książkę i dzięki temu, myślę że bardziej ją doceniłam.


"Stare przysłowie mówi, że jeśli musisz walczyć o faceta, on nie jest tego wart.Idź do tego, który na ciebie czeka."


   Reese jest dwudziestojednoletnią dziewczyną, która nie potrafi przeboleć zdrady swojego męża. W akcie desperacji i zemsty, spontanicznie demoluje mieszkanie jego i jego obecnej dziewczyny. Zatrzymana na posterunku, zwraca się o pomoc do jedynej osoby, która w tym momencie jest w stanie jej pomóc - do ojczyma Jacka. Kilka miesięcy później świętując swoje urodziny wraz z przyjaciółkami, wpada na chłopaka, z którym ma zamiar spędzić noc i o nim zapomnieć. Gdy są już w jego mieszkaniu, wypite wcześniej przez nią margatity kończą na chłopaku. Zażenowana Reese znika kiedy on zasypia ciesząc się, że już nigdy nie będzie musiała stanąć z nim twarzą w twarz. Jak można się domyśleć, los bywa okrutny, o czym bohaterka przekona się już niedługo.

   Całą robotę w tej książkę wykonali zdecydowanie bohaterowie. Autorka wykreowała tak świetne, żywe i barwne postacie, że nie sposób ich nie pokochać. Jeśli spodziewacie się jaskiniowca i szarej myszki, to nie tędy droga. Tym razem dostajemy niesamowicie dbającego o mamę Bena. Jasne, to przystojny, mądry, pewny siebie i z niewyparzonym językiem facet, który nie chce się ustatkować. Jednak jest w nim coś, co wyróżnia go od innych bohaterów z podobnych książek. W środku to wrażliwy i zniszczony chłopiec, który nie chce być jak jego ojciec. Jeśli chodzi o Reese, to dziewczyna ma charakterek. Reese została stworzona jako chłopczyca, która nie boi się zadrzeć z prawem. Przez kłopoty, w które wpakowała się nie raz, stała się obojętna na swój los. Do czasu. Główna bohaterka, to jedna z lepszych o jakich miałam okazję czytać. Polubiłam to, że dziewczyna ma swoje zdanie, cięte riposty i mimo przykrej przeszłości, nie jest przestraszoną i cichą dziewczyną, a świetną, równą babką. Ich dialogi nie raz wywoływały uśmiech na mojej twarzy.


"Lubię myśleć o Reese jak o dzikim koniu, który musi przywyknąć do ludzi. Będzie cię tolerowała, podejdzie do ciebie, z pewnością cię zauroczy, ale nigdy nie będziesz wiedział, co zrobi później. Ma
bardzo głęboko sięgające problemy z zaufaniem."


   To co jest niewątpliwym plusem, to relacja Reese i Bena, która rozwija się powoli i realnie. Czuć chemię między nimi oczywiście, ale na kartkach śledzimy ich zwiększające się uczucie. Nie zakochują się w sobie po dwóch spotkaniach, oni najpierw się poznają, potem przyjaźnią, by na końcu przyznać przez samym sobą, że czują coś więcej. Ponadto w łóżku lądują dopiero pod sam koniec książki, co już mówi dużo o ich relacji. W końcu w większości książek tego gatunku, seks jest elementem, który pojawia się szybko i często. Jednak nie tym razem.
   Dzięki narracji pierwszoosobowej naprzemiennej (którą lubię najbardziej), dokładniej możemy zrozumieć ich działania, myśli i uczucia. Dzięki wątkom pobocznym nie ma szans na nudę i z niecierpliwością śledziłam losy bohaterów.

   Książka liczy sobie ponad 500 stron i mogłoby się wydawać, że jak na taką historię to za dużo. Przyznam jednak szczerze, że jak przewróciłam ostatnią stronę i dopiero spojrzałam na ich ilość, byłam zaskoczona, bo książkę wręcz pochłonęłam. Czyta się ją błyskawicznie i co więcej - chce się więcej. Nie mogłam się doczekać co będzie dalej, a z drugiej strony nie chciałam jej kończyć. Tak bardzo mi się podobała.


"-No chyba żartujesz- mamroczę, kiedy widzę burgundową koszulę z wzorkiem w maleńkie kaczuszki.
- Co to ma być? Kacza dynastia, wersja elegancka?"


   "Pięć sposobów na upadek" to zabawna, romantyczna i wzruszająca historia dwójki ludzi, którzy nie spodziewali się, że ich życie właśnie tak się potoczy. Znajdziemy wiele elementów zaskoczenia, napięcia, mnóstwo emocji i przede wszystkim przyjemny czas spędzony z lekturą. Jak pisałam na samym początku, z poprzednich części nie pamiętam wiele, jednak ta historia z pewnością zostanie ze mną na długo i śmiało mogę napisać, że to moja ulubiona część. Jeśli nie czytaliście jeszcze wcześniejszych tomów, nie szkodzi, akurat tę część można czytać bez ich znajomości. Ja z całego serca polecam.


"-Dlaczego już nikt, kurwa, nie pali?
-Bo to strasznie niefajne. Do tego i tak mam już czarne serce. Czarne płuca byłyby przesadą."



Cykl "Ten Tiny Breaths":
Tom 1. Dziesięć płytkich oddechów
Tom 2. Jedno małe kłamstwo
Tom 3. Cztery sekundy do stracenia
Tom 4. Pięć sposobów na upadek



7 kwietnia 2018

"Kocham cię bez słów" I - Abbi Glines


Tytuł: Kocham cię bez słów
Tytuł oryginalny: Until Friday Night
Autor: Abbi Glines
Cykl: The Field Party (tom 1)
Wydawnictwo: Pascal
Tłumaczenie: Regina Mościcka
Liczba stron: 352
Moja ocena: 7/10
Opis wydawcy
West Ashby jest przystojny, pewny siebie i popularny. Nikt nie wie, że nosi w sobie niewyobrażalny ból z powodu ojca umierającego na raka. Życie Maggie Carleton dwa lata temu legło w gruzach. Przestała mówić po tym, jak na jej oczach ojciec zamordował matkę. Do dziś nie wypowiedziała ani jednego słowa. West wybiera Maggie na swoją powierniczkę, opowiada jej o bólu, którego nie potrafi już znieść. 

Czy West i Maggie potrafią jeszcze kochać?

Czy ich zranione serca odzyskają spokój?

http://pascal.pl/kocham-cie-bez-slow,41,6632.html




"Nadejdzie kiedyś dzień, że na wspomnienie tych ciężkich chwil, nie będziemy już tak dotkliwie odczuwali bólu. Szkoda, że już dziś nie mogliśmy przenieść się do przyszłości."


   Abbi Glines to autorka wydanej w Polsce 13-tomowej serii "Rosemary Beach", którą przeczytałam prawie w całości, oraz 9-tomowej serii "Sea Breeze" - w tym przypadku mam za sobą na razie tylko jeden tom. Autorka pisze głównie powieści dla młodych dorosłych, które mnie bardzo odpowiadają. Jasne, ma wzloty i upadki i nie każda jej książka przypadła mi do gustu, ale za każdym razem przyjmuję jej książki z radością. Jej nowa seria, która pojawiła się w Polsce "The Field Party" na chwilę obecną liczy sobie 4 tomy, ale czuję, że powstaną kolejne części. W końcu Pani Glines słynie z długich (czasami za długich) serii. Dziś napiszę kilka słów o pierwszej części "Kocham cię bez słów".

   Jak napisałam wyżej, nie wszystkie książki autorki mi się podobały, ale mam do niej pewne zaufanie i z przyjemnością sięgam po kolejne powieści. Dlatego też nie mogłam się doczekać, aż dorwę w swoje ręce pierwszy tom nowej serii. Byłam przygotowana na wyrazistych bohaterów, zwroty akcji i nie ukrywam, że na sceny intymne. W końcu w poprzednich książkach, które czytałam, było ich całkiem sporo. Ku mojemu zaskoczeniu, dostałam całkiem inną historię.


"Milczenie było moją tarczą, ale jednocześnie odgradzało mnie od innych, skazując na samotność."


   Maggie Carleton będąc świadkiem morderstwa dokonanego przez jej ojca, który zabił jej matkę, jednego dnia straciła obojga rodziców. By przetrwać, nie żyć tym dniem i w kółko o tym nie opowiadać, dziewczyna zamknęła się w sobie, postanawiając milczeć. Od dwóch lat nie wypowiedziała ani jednego słowa. Kiedy wprowadza się do domu swojej ciotki i wujka, nie spodziewa się, że od tej chwili zacznie ponownie żyć.

   West Ashby nie może pogodzić się ze śmiertelną chorobą ojca. Egzystując, stara się spędzić każdą wolną chwilę w domu przy tacie. Wie, że to ostatnie ich chwile razem. Będąc oparciem dla mamy w tych ciężkich chwilach, zapomniał, że on też potrzebuje kogoś, kto pomoże jemu. Nie spodziewa się, ze milcząca dziewczyna, stojąca samotnie pod drzewem na imprezie, pomoże mu przez to przejść i odmieni jego życie.

   Abbi Glines przyzwyczaiła swoich czytelników do "mocniejszych" powieści, z odważnymi scenami dla nieco starszych czytelników. Dlatego byłam bardzo zaskoczona, kiedy tym razem tych scen nie było. "Kocham cię bez słów" to książka bardzo lekka w odbiorze, mimo ciężkich tematów. W moim odczuciu skierowana głównie dla nastolatków i ja nie ukrywam, że dla mnie była zbyt lekka. Przyjemna, szybko się czytało, ale nie wzbudziła we mnie żadnych emocji. Czekałam na jakąś bombę, na zwrot akcji, a zamiast tego dostałam cukierkowe uczucie bohaterów. 


"Ten ból… on nigdy nie przemija. Ale można nauczyć się z nim żyć i radzić sobie ze stratą. Trzeba poszukać tego, co pozwoli ci przetrwać."


   Na plus zasługuje wątek Westa, który pokazuje jak łatwo i szybko można uzależnić się od osoby, która jest wsparciem w ciężkich chwilach i na której się polega. Granica między kochaniem a uzależnieniem jest bardzo mała. 
   Na minus natomiast zasługuje wątek Maggie. Całą książkę czekałam na jakieś rozwinięcie dotyczące jej przeszłości. Dlaczego jej ojciec zabił matkę i jak to się stało. Tymczasem nie dostałam nic na ten temat. Po za tym, że bohaterka nie chce o tym mówić. Co jest w porządku, ale uważam, że czytelnik zasługuje na wyjaśnienie. Dodatkowo kwestia jej milczenia. Dziewczyna dwa lata się nie odzywa, ale bez problemu w towarzystwie obcej osoby ten głos "odzyskuje" wypowiadając jedno słowo, potem dwa, aż w końcu całe zdania. Postanawia rozmawiać tylko z nim, wśród innych nadal milczy. Ostatnimi czasy wątek milczenia jest dość często powtarzany w książkach z tego gatunku i osobiście nie mam nic przeciwko, ale w tym przypadku myślę, że było to zbędne, niedopracowane i nie potraktowane poważnie. Autorka nie za dobrze poradziła sobie z tym tematem.

   W książce zastosowana została narracja pierwszoosobowa naprzemienna, co jak wspominałam nie raz, bardzo lubię. Dodatkowo każdy rozdział ma podtytuł. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak podoba mi się przed każdym rozdziałem dostać cząstkę jego treści. Chciałabym też odnieść się do okładki, bo choć polska jest bardzo ładna i cieszę się, że w końcu książki autorki doczekały się ładnych okładek (w poprzednich seriach mi się nie podobały), to jednak oryginalna w 100% oddaje klimat treści i według mnie powinna zostać zachowana. 

   Podsumowując, "Kocham cię bez słów" to książka, którą czytało mi się niezwykle lekko i szybko. Jednak jeśli o mnie chodzi, za lekko (bardziej lubię dramaty i akcję). Wulgaryzmy w minimalnej ilości, które nie przeszkadzają, sceny łóżkowe pominięte, więc śmiało mogą czytać ją młodsi czytelnicy. Ja na pewno sięgnę po kolejne tomy, mimo że wiem, że nie dostane tego, czego szukam w książkach, to ciekawą mnie losy pozostałych bohaterów i jak pisałam na początku - zwyczajnie lubię styl autorki :)




Cykl "The Field Party":
Tom 1. Kocham cię bez słów
Tom 3. Pozwól się kochać
Tom 4. Nie chcę cię stracić
Tom 5. Making a Play



4 kwietnia 2018

"Too Late" - Colleen Hoover


Tytuł: Too Late
Autor: Colleen Hoover
Liczba stron: 394
Moja ocena: 9/10
Opis
Sloan przeszłaby przez piekło dla swojego młodszego brata. I robi to, każdej nocy.
Zmuszona do pozostania w związku z niebezpiecznym i niemoralnym Asą Jackson, Sloan zrobi wszystko, co będzie konieczne, by upewnić się, że jej brat ma wszystko, czego potrzebuje.
Nic nie stanie jej na drodze.
Nic oprócz Cartera.

Sloan jest jedyną dobrą rzeczą, jaka przytrafiła się Asie. Wie o tym i planuje nigdy nie pozwolić jej odejść; nawet jeśli ona nie aprobuje jego stylu życia. Ale pomimo dezaprobaty Sloan, Asa wie, czego potrzebuje, żeby dostał to, czego chce. Wie, co musi zrobić, żeby zostać na szczycie.
Nic nie stanie mu na drodze.
Nic oprócz Cartera.

źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/301326/too-late



"Świat nie jest nam nic winny.
Bierzemy to, co dostajemy i czerpiemy z tego garściami.
Ale ty wziąłeś to, co dostałeś, rozwaliłeś to i jeszcze spodziewałeś się czegoś więcej."


   "Too late" kusiło mnie od początku, kiedy tylko się o niej dowiedziałam, a było to trochę ponad rok temu. Nie chciałam jej czytać, bo miałam ogromną nadzieję na to, że w końcu autorka wyda zgodę na publikację jej w innych krajach i że doczekam się jej w Polsce. Niestety, ostatnio dowiedziałam się, że nie ma opcji na chwilę obecną na wydanie jej, więc zdecydowałam, że czytam w oryginale. Najwyższej jeśli kiedyś jednak autorka zmieni zdanie, to przeczytam ją raz jeszcze. A naprawdę warto byłoby to zrobić. 
Jednak wpisując w google tytuł, znaleźć można pełno plików po polsku. Ktoś podjął się tłumaczenia na własną rękę. Czy postąpił słusznie? Nie mnie to oceniać, choć nie ukrywam, że w tym przypadku wiele polaków bez znajomości języka angielskiego, ma szansę na przeczytanie tej historii. 

   Colleen Hoover znana jest w Polsce bardzo dobrze. Zyskała mnóstwo fanów, w tym mnie i nie ukrywam, że na każdą jej książkę wyczekuję z niecierpliwością. Mimo, że jeszcze trzy jej książki przede mną (całe szczęście już czekają na półce). Autorka przyzwyczaiła swoich czytelników do książek z ciężkim tematem, ale w tym wszystkim było coś uroczego, czy ckliwego (oczywiście chodzi mi tylko o książki, które mam już za sobą). Ciężko mi to wyjaśnić, ale mam nadzieję, że wiece o co mi chodzi.

   "Too Late" to nie jest delikatna książka. Za to jest mroczna, krzywdząca, z brutalnymi scenami, wulgaryzmami, przemocą i dużą dawką seksu (zazwyczaj beznamiętnego). Gdyby nie fakt, że oczywiście wiedziałam kto jest autorem książki, w życiu nie posądziłabym o to Hoover. Zawsze się zastanawiałam, czemu tyle ludzi pisze, że ta książka jest inna. Czemu sama autorka nie zgadza się na publikacje w innych krajach, co jest z tą książką nie tak. I teraz doskonale to wiem. Chociaż ja jestem zachwycona tą pozycją (nic nie poradzę na to, że lubię takie klimaty), to szanuję zdanie autorki. Nie tracę jednak nadziei, bo wierzę że w końcu się jej doczekamy :).


"Chyba taka jest różnica między byciem kochanym we właściwy i niewłaściwy sposób. Albo czujesz się tak, jakbyś był przywiązany do kotwicy... albo czujesz się tak, jakbyś latał."


   Colleen Hoover stworzyła trójkąt miłosny i nie ukrywam, że nie za bardzo za nimi przepadam. Ale, jeśli chodzi o tę pozycję, to kompletnie mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie - siedziałam z niecierpliwością, bo się bałam co będzie dalej. Możemy poznać punkt widzenia każdego z trzech bohaterów i tak jak na początku nie byłam przekonana, tak z czasem stwierdziłam, że inaczej być nie mogło. W tej książce musiał zabrać głos każdy z głównych bohaterów.

   A jeśli chodzi o samych bohaterów, to nie będę za bardzo się rozpisywać. Choć mogłoby się wydawać, że to Sloan i Carter wychodzą na przód, to dla mnie zdecydowanie Asa był najbardziej intrygującym bohaterem.
Asa to czarny charakter, manipulujący drań, który wszystkich rozstawiał po kontach. Facet był pełny sprzeczności i chyba ta jego tajemniczość, jego zachowanie i przeszłość, najbardziej mnie zaciekawiły.
Carter to taki typowy bohater. Bardzo opiekuńczy, zabawny i troskliwy, ale nie zapadł mi w pamięć. W moim odczuciu nie wyróżniał się za bardzo na tle innych męskich bohaterów wykreowanych przez autorkę.
No i na koniec Sloan, która miała momenty, gdzie nieźle mnie irytowała.To taka zagubiona owieczka, ślepo zapatrzona w Asę. Jasne, w końcu nie miała za bardzo wyjścia, bojąc się o swoje życie, ale coś mi nie grało w jej postaci. Nie była najgorsza, ale nie zapamiętałam jej na długo.


"- Usted es un pero.
- Właśnie przypadkowo nazwałaś mnie „psem” po hiszpańsku.
- To nie był przypadek."


   Początek książki, poznawanie bohaterów, odkrywanie ich tajemnic, było naprawdę wciągające. Mogę powiedzieć, że pierwsza połowa książki była najlepsza. Potem gdy Carter i Sloan weszli w "ukryty związek", zaczęłam się lekko nudzić. Na szczęście nie na długo, bo Asa nie dał się nabrać, więc akcja nabrała tempa i była utrzymana do samego końca. Szczerze mówiąc, jak zobaczyłam, że do końca książki zostało mniej niż 10%, to bałam się czy autorka da radę sensownie i bez pośpiechu. zakończyć powieść. Jednak niepotrzebnie. Wszystko zostało niespiesznie wyjaśnione i zakończone w odpowiednim momencie.

   Podsumowując, jeśli brutalne sceny, przemoc, wulgaryzmy i dużo "brudnego" seksu wam przeszkadza, to odpuście sobie ten tytuł, bo może istnieć szansa, że zepsujecie sobie zdanie o autorce. Jeśli jednak tak jak mi, nie przeszkadza wam nic z wyżej wymienionych, to koniecznie czytajcie. Ja jestem zachwycona, jak widać Hoover poradziła sobie nawet z takim tematem i utwierdziłam się jeszcze bardziej w przekonaniu, że to świetna i utalentowana autorka.
   Mimo prawie 400 stron ja łyknęłam ją niemalże jednym tchem, bo nie sposób się od niej oderwać. Polecam fanom autorki, jak i tym którzy chcą przeczytać o toksycznym i niebezpiecznym związku, z którego nie ma wyjścia.


"Miłość nie powinna sprawiać wrażenia dodanego ciężaru. Powinieneś czuć się dzięki niej lekki jak powietrze."


2 kwietnia 2018

#3/18 Podsumowanie książkowe marca.

   Dzień Dobry, korzystając z okazji, że dziś jeszcze święta, życzę wam przyjemnego, spokojnego czasu w gronie rodzinnym :) 
Ja niestety nie czuję się najlepiej i jak tylko zrobię kilka rzeczy, uciekam do łóżka :(

   Jeśli chodzi o podsumowanie marca, to niestety kolejny raz nie doszłam do 10 przeczytanych (mam taki cel, bo dawno mi się to nie udało). Przeczytałam za to 6,5 książek. Pół książki tylko dlatego, że nie dałam rady jej dokończyć :( Niżej wyjaśniam z jakiego powodu.




1. "Sweet Ache. Krew gęstsza od wody" tom 6 - K. Bromberg - 456s. - ocena: 8/10
2. "Srebrny łabędź" tom 1 - Amo Jones - 336s. - ocena: 5/10
3. "Too Late" - C. Hoover - 394s. - ocena: 9/10
4. "Weteran" tom 1 - Katy Regnery - 347s. - ocena: 9/10



5. "Kocham cię bez słów" tom 1 - Abbi Glines - 352s. - ocena: 7/10
6. "Pięć sposobów na upadek" tom 4 - K.A. Tucker - 544s. - ocena: 9/10 (recenzja wkrótce)
7. "Fear of Falling" - S.L. Jennings - 239/420s. - ocena: 3/10


Łącznie: 2668 stron! Średnio 86 stron dziennie.




Najlepsza książka miesiąca:
   Jak sami widzicie, trzy książki oceniłam na 9/10 i jedną na 8/10 i uważam że te wszystkie 4 zasługują na miano tych najlepszych. Dlatego też w tym miesiącu nie będę wymieniała wszystkich, ani nie wybiorę jednej. Potraktujcie to tak, że polecam wszystkie :D


Najgorsza książka miesiąca: "Fear of Falling" S.L. Jennings
   Od początku marca, po przeczytaniu "Srebrnego łabędzia", byłam pewna, że właśnie ta książka znajdzie się w tym miejscu. Jednak pod koniec marca wzięłam się za cenioną wysoko i zachwalaną na goodreads "Fear of Falling". Przeczytałam tylko ponad połowę nie dlatego, że miesiąc mi się skończył. Powodem niedokończonej książki jest to, że ją porzuciłam. Brak logicznych wyjaśnień, okropna bohaterka zmieniająca zdanie niczym chorągiewka. Coś przeżyła w przeszłości (oczywiście nie wiemy jeszcze co) przez co nie angażuje się w związki. Uprawia seks, ale jak ktoś wyzna jej miłość - ona zwiewa, bo "jest niezdolna do uczuć". Po czym pojawia się ON i bohaterka głupieje . Raz ucieka, potem lgnie do niego, flirtuje, następnie płacze i znów ucieka. Złości się, obraża, ale w tym samym zdaniu zdaje sobie sprawę, że niepotrzebnie. NIE DZIĘKUJĘ. Być może kiedyś ją dokończę, ale nie prędko.



Napiszcie mi czy chcecie moją opinię o "Too Late"? Bo w sumie sama nie wiem czy pisać, czy darować sobie, bo jestem już jakiś czas po przeczytaniu i nie wiem czy coś sensownego napiszę :D




Jak wam minął marzec? Ile książek przeczytaliście? :)