Tytuł: Bez winy
Tytuł oryginalny: Grayson's Vow
Autor: Mia Sheridan
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Matylda Biernacka
Liczba stron: 384
Moja ocena: 10/10
Kira nie ma grosza przy duszy, za to mnóstwo kłopotów. W przeszłości odebrano jej to, co najważniejsze. Teraz musi postawić wszystko na jedną kartę, aby odmienić swój los.
Grayson walczy o przerwanie pasma życiowych niepowodzeń, ale przytłaczający ciężar wyrzutów sumienia kruszy resztki jego nadziei na lepsze jutro. Kira składa mu propozycję, która może go ocalić. Wystarczy tylko, że złoży przysięgę, nawet jeśli nie zamierza jej dotrzymać…
Obiecali sobie wieczność, nie wiedząc, że jedna chwila może odmienić całe życie.
Czy miłość da im kolejną szansę, choć żadne z nich nie jest bez winy?
źródło opisu: http://otwarte.eu/book/bez-winy
''Obserwuj, co robią ludzie, kiedy sądzą,że nikt ich nie widzi, kochana. W ten sposób dowiesz się kim naprawdę są.''
''Archer's Voice'' czyli ''Bez słów'' miałam okazję czytać już około półtora roku temu w oryginale. Bardzo, bardzo mi się podobała ta książka, więc wieść, że Wydawnictwo Otwarte zaczyna wydawać powieści autorki bardzo mnie ucieszyła. Długo jednak zwlekałam z czytaniem, bo chciałam zacząć od tomu, który jako pierwszy został wydany. Dowiedziałam się jednak, że bohaterzy nie są ze sobą powiązani, więc zdecydowałam się na ''Bez winy''. ''Bez słów'' przeczytam jak trochę bardziej zapomnę treść.
Jako że póki co mam czas na czytanie tylko w nocy - tak w dwie z nich szłam spać nad ranem, jak za oknem już było jasno. To dowodzi tylko jak bardzo ta książka mnie wciągnęła. Jak bardzo nie mogłam się od niej oderwać i pochłaniałam ją strona po stronie.
Pomysł na książkę może nie był zbyt oryginalny, ale ja przyznaję, że rzadko kiedy sięgam po książki - albo powinnam napisać, że trafiam na książki - z podobnym wątkiem. Autorka bardzo fajnie i przede wszystkim w odpowiednim tempie poprowadziła tę historię dzięki czemu krok po kroku doświadczamy wszystkiego z bohaterami.
''Bo nagle zrozumiałam, że czasem należy spotkać się w pół drogi, ale czasem najprostszym wyrazem dobroci jest spotkać drugiego człowieka tam, gdzie on stoi. Na tym polega miłość.''
Kira to dziewczyna, która miewa ''Bardzo Złe Pomysły''. Bez grosza przy sobie, z całym dobytkiem w samochodzie szuka sposobu jak przetrwać. Wtedy widzi swój cel i postanawia go zrealizować. Z ręką na sercu mogę stwierdzić, że to jedna z najlepszych bohaterek książkowych. Silna, pyskata, odważna, zawzięta, dążąca do celu i przede wszystkim nie żadna płaczliwa, bojąca stawić czoła problemom dziewczynka. Podobało mi się w niej to, że do samego końca, po schematycznej - w tego typu książkach - dramie, walczyła o coś co było dla niej ważne. Ani razu nie zrezygnowała i pomimo bólu i cierpienia, myślała o innych.
Grayson natomiast nie wyróżniał się niczym szczególnym pośród moich ulubionych bohaterów. Fakt, polubiłam go bardzo, ale nie stawiałabym go na piedestale. Bohater podobnie jak Kira ma nóż na gardle. Przez wyrok pięciu lat jaki odsiedział w więzieniu, otoczenie wyrobiło sobie o nim zdanie. Grayson jednak po przejęciu upadającej winnicy przez zmarłego ojca, próbuje przywrócić ją do życia. Grayson jest bohaterem, który mimo bolesnego i smutnego dzieciństwa, stara się sprostać oczekiwaniom ojca i zrobić wszystko, żeby nawet po śmierci był z niego dumny.
''...nie ma na świecie drugiej rzeczy podobnej do tego, kiedy ktoś, kto cię kocha, łapie cię za rękę w ciemności, gdy jesteś zagubiona i przerażona.''
Bohaterzy początkowo nie pałają do siebie sympatią. Co więcej, oboje wyrobili sobie zdanie na temat tego drugiego i ledwo ze sobą wytrzymują. Uwielbiam historie, kiedy z niechęci rodzi się uczucie. Mia Sheridan idealnie pokierowała uczuciami bohaterów, dzięki czemu powieść nabiera realistyczny obraz. Warto też wspomnieć o bohaterach drugoplanowych, którzy odgrywają w książce bardzo ważną rolę i to między innymi dzięki nim całość prezentuje się tak dobrze. Jestem oczarowana tą historią i niesamowicie się cieszę, że mogłam ją przeczytać.
Chciałabym też wspomnieć o zakończeniu. Pamiętam, że bardzo byłam zawiedziona zakończeniem ''Archer's Voice''. Tutaj niestety podobnie, choć już nie w tak dużym stopniu. Mianowicie nie przepadam za zakończeniami x lat później z ogromnym happy endem i gromadką dzieci. Zdecydowanie wolę jak epilog jest w niewielkim odstępie czasu od ostatnich wydarzeń, właśnie z tego powodu, że autorki często przesadzają wymyślając słodkie, cukierkowe ''żyli długo i szczęśliwie''. Tutaj nie było aż tak źle i nie zmienia to mojej oceny, ale odnoszę wrażenie, że autorka właśnie jest jedną z tych, które za bardzo ponosi wyobraźnia na sam koniec.
Nie muszę pisać, że oceniam ''Bez winy'' na maksimum czyli 10/10. Na tę chwilę, w moim odczuciu właśnie na taką ocenę zasługuje. Nie mogę się doczekać, aż przeczytam ''Bez szans'', no i oczywiście oczekuję od Wydawnictwa Otwartego wszystkich książek autorki.
Oficjalnie Mia Sheridan zajmuje miejsce obok moich ulubionych autorów :).
''Dziś możemy mieć bardzo zły dzień, ale jutro może przyjść najpiękniejszy dzień w twoim życiu. Musisz tylko do niego dotrwać.''
A mnie "Bez słów" raczej wynudziło niż rozkochało. Miałam ogromne oczekiwania wobec tej powieści i nie wiem czy to wina tłumaczenia czy autorki, ale z tej książka wylewa się sama słodycz i lukier. Może już takie historie mi się "przejadły" i nie są dla mnie, jednak nie sądzę abym kiedykolwiek przeczytała cokolwiek innego od Sheridan, pomimo tak zachęcającej opinii :)
OdpowiedzUsuńMoże to nie był czas na tę książkę, albo faktycznie ''przejadły'' ci się takie powieści. Dla mnie ''Bez winy'' jest dużo, dużo lepsze - przede wszystkim mniej słodkie, ale to twoja decyzja :). Może kiedyś jeszcze zmienisz zdanie :).
UsuńMoim zdaniem Bez winy słabsza od Bez słów, ale i tak dobra niż inne przeciętne romanse. Zupełnie nie przeszkadzają mi akie zakończenia, o jakich piszesz. Uważam jednak, że w Bez słów było więcej emocji.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że było więcej emocji. Nie wiem jak odbiorę ją ponownie, być może zmienię zdanie, ale na dzień dzisiejszy wygrywa ''Bez winy''. Może dlatego, że mniej pamiętam ''Bez słów''.
UsuńJa sięgnęłam najpierw po Bez słów, która naprawdę bardzo mi się spodobała, dlatego potem gdy sięgnęłam po Bez winy, to podobała mi się, ale jednak też się trochę jakoś rozczarowałam. O wiele bardziej podobała mi się Bez słów :)
OdpowiedzUsuńByć może zmienię zdanie po ponownym przeczytaniu ''Bez słów'' :).
UsuńTeż nie przepadam za takimi zakończeniami ukazującymi życie bohaterów za kilka czy kilkanaście lat. Wystarczy jak autorka skończy wszystko happy endem i nie musi jeszcze dowalać cukierkowej przyszłości. Aczkolwiek zazwyczaj podchodzę do tego pobłażliwie i nie traktuje jako minus.
OdpowiedzUsuńMi "Bez winy" podobało się troszkę mniej od "Bez słów" czy "Bez szans", ale wspominam ją bardzo pozytywnie :)
Pozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Dokładnie zwykły happy end wystarczy. Oczywiście też nie tratuję tego jako minus i nie obniżam oceny książki z tego powodu. Tylko zaobserwowałam, że większość autorek dodaje jeszcze dodatkowy rozdział ukazujący za bardzo idealne życie bohaterów - szczególnie gdy przez całą książkę nie było kolorowo.
Usuń