20 listopada 2017

''Tysiąc pocałunków'' - Tillie Cole




Tytuł: Tysiąc pocałunków
Tytuł oryginalny: A Thousand Boy Kisses
Autor: Tillie Cole
Cykl: -
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Liczba stron: 440
Moja ocena: 4/10



Wyobraź sobie, że otrzymujesz tysiąc małych karteczek i masz wypełnić je najpiękniejszymi momentami swojego życia…

Jeden pocałunek trwa chwilę. Tysiąc pocałunków może wypełnić całe życie.

Chłopak i dziewczyna. Uczucie powstałe w jednej chwili, pielęgnowane później latami. Więź, której nie był w stanie zniszczyć ani czas, ani odległość. Która miała przetrwać już do końca. A przynajmniej tak zakładali.

Kiedy siedemnastoletni Rune Kristiansen wraca z rodzinnej Norwegii do sennego miasteczka Blossom Grove w stanie Georgia, gdzie jako dziecko zaprzyjaźnił się z Poppy Litchfield, myśli tylko o jednym. Dlaczego dziewczyna, która była drugą połową jego duszy i przyrzekła wiernie czekać na jego powrót, odcięła się od niego bez słowa wyjaśnienia?

Serce Rune’a zostało złamane, gdy dwa lata temu Poppy przestała się do niego odzywać. Jednak, gdy chłopakowi przyjdzie odkryć prawdę, jego serce rozpadnie się na nowo.



źródło opisu: http://www.wydawnictwofilia.pl/Ksiazka/204



   Tillie Cole to autorka, którą bardzo polubiłam dzięki jej serii "Sweet Home" - a właściwie to pierwszej części. Czekałam długo aż powieści autorki pojawią się na polskim rynku, ale było warto, bo jakiś czas później w zapowiedziach pojawiła się książka "Raze", a zaraz potem jej druga część "Reap". Nie miałam okazji czytać tych książek jeszcze, ale mam je w planach. "Tysiąc pocałunków" pojawiła się niedługo potem. Musiałam "swoje" odczekać - zwykle tak mam, że im bardziej chcę przeczytać jakąś książkę, dłużej z nią zwlekam. W końcu nadszedł moment gdzie mogłam zacząć czytać. Nastawiłam się, że będzie to "pewniak". Po pierwsze same wspaniałe recenzje, po drugie przecież to autorka, którą już polubiłam. Niestety tym razem pewniak okazał się słabizną.

   Z tą książką miałam taki problem, że zaczęłam ją czytać, po jakiś 70% książki odłożyłam i ponad miesiąc nie mogłam do niej ponownie wrócić. Tak męczyłam się czytaniem, tak byłam zawiedziona i w sumie wiedziałam co znajdę na ostatnich stronach, że skutecznie mnie odpychało od dokończenia tej historii. A kiedy już udało mi się ją skończyć, problem pojawił się przy napisaniu coś o niej. Tym sposobem, opinię piszę miesiąc po skończeniu książki.


"Poznał ciebie, a ty słowami i zachowaniem nauczyłaś go, że życie nie zawsze musi być tak poważne. Że życiem należy się cieszyć. Że życie jest wielką przygodą, więc trzeba w pełni je wykorzystać."


   Autorka w "Tysiąc pocałunków" poruszyła trudny i bolesny temat. Nie będę ukrywać, że w jakiś sposób mnie poruszył. Chyba zawsze ten temat w książkach zostawia jakąś pustkę, a już szczególnie wtedy gdy dotknął on nas również w prawdziwym życiu. Niestety muszę przyznać z bólem serca, że czekałam na finał, by ukrócić i swoje cierpienia i bohaterów.

   Bohaterzy natomiast też się nie popisali a wręcz byli tak sztuczni, że ciężko było w nich uwierzyć. Wierzę, że w młodym wieku można spotkać już osobę, z którą spędzi się resztę życia. Co więcej, wierzę że jako dzieci można się już spotkać. Tylko dlaczego autorka wyidealizowała bohaterów do tego stopnia, że byli bez wad? Że w wieku 15-16 lat zachowywali się jakby mieli po 80 i spędzili ze sobą całe życie? Gdybym nie wiedziała ile mają lat, w życiu nie powiedziałabym że to tak młodzi ludzie. I nie mówię tu, że mieliby być infantylni i niedojrzali. Mówię, że żałuję że nie byli bardziej "ludzcy i młodzi".

   Jeśli mam być szczera to książkę zapamiętałam tylko z wyznań miłosnych między głównymi bohaterami. Z ich zapewnieniami, czułymi słówkami i mówieniem ile dla siebie znaczą. Ponadto w pamięć zapadła mi bohaterka, non stop przypominająca bliskim co się stanie. Aż miałam ochotę wrzasnąć, że oni już to wiedzą, nie musi im przypominać na każdym kroku. I ja wiem, że miało to wyjść tak, że bohaterka jest z tym pogodzona i chce uspokoić bliskich. Jednak w moim odczuciu wyszło tak, że Poppy jeszcze bardziej ich dołowała. A w szczególności Runa, któremu powtarzała to w każdej rozmowie i po każdym zapewnieniu miłości.


"Pokazywał, że miłość to nic innego jak upór. Pewność, że nasza druga połowa jest doceniania w każdy możliwy sposób. Każdej minuty, każdego dnia."


   Jednak żeby nie było, że ciągle narzekam, to odnalazłam też plus tej książki. Mianowicie słoik z pocałunkami chłopaka. Wspaniały, oryginalny i ciekawy przede wszystkim pomysł do dopełnienia książki. Byłam oczarowana i z każdym wspomnieniem w książce o pocałunkach i słoiku, marzyłam by mieć własny i móc go zapełniać. Akurat w tym przypadku autorka zasługuje na wielki plus.

   Podsumowując, książkę do połowy przeczytałam szybko. Ale wychodzi powiedzenie "co za dużo to nie zdrowo", w związku z czym nie miałam już sił kontynuować tego samego. Zbyt duża ilość słodyczy, czułych słówek i przypominania. Co więcej, przez  "Tysiąc pocałunków", czuję odrzucenie jak tylko mam wziąć do ręki książkę z podobnym wątkiem. Mam nadzieję, że szybko mi to przejdzie. Nie wiem co poszło nie tak i jestem bardzo zawiedziona. Zdecydowanie książka trafia na podiom "rozczarowań roku". Nie odradzam nikomu tego tytułu, bo patrząc na oceny i recenzje, więcej ma zwolenników, więc istnieje duża szansa, że i wam się spodoba. 
Mam nadzieję, że to jedyny "wybryk" autorki i reszta jej książek jest dużo, dużo lepsza. 







"Czytałam kiedyś, że jeśli śnisz, to tak naprawdę odwiedzasz dom. Dom, Rune."



22 komentarze:

  1. Czuję, że mnie też by ta książka poruszyła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam twórczości Tillie Cole. Skoro jednak ta książka nie jest tak dobra jak myślałam to może sięgnę po inne tej autorki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie może akurat się spodobać. Ja zauważyłam, że większości się podoba, więc coś musi w sobie mieć.

      Usuń
  3. Dla mnie wrażliwca może być to dobra książka,:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem wrażliwcem i faktycznie poruszyła mnie w pewnym momencie, ale całość nie przypadła mi do gustu.

      Usuń
  4. Oj, tyle już odkładam tę książkę i nawet mimo Twojej nie wysokiej oceny mam na nią wielką ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że trochę w niej minusów znalazłaś, ale wiadomo, że nie każda książka się wszystkim spodoba. :) Mam ją w planie, bardzo chcę ją przeczytać, mam nadzieję, że niedługo. :)
    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest chyba najlepsze, że tyle ile czytelników, tyle opinii :)

      Usuń
  6. Czytałam ja jakiś czas temu i całkiem mi się podobała :) Niestety powoli zaczynam mieć dość "umierającego chłopaka/dziewczyny" w młodzieżówkach. Mam wrażenie że jeśli "Gwiazd naszych wina" zdobyła taką popularność to kilku autorów postanowiło sie podpiąć pod tą maszynkę do pieniędzy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niestety prawda. Ale tak to już jest. Grey osiągnął sukces, nagle na rynku pojawił się wysyp erotyków. W przypadku GNW było podobnie. Wystarczy, że jeden autor ruszy jakiś temat, osiągnie sukces i nagle piszą o tym też inni. Nie, żeby było to coś złego, ale czasami czuje się przesyt.

      Usuń
  7. Ta okładka jest taka urocza :)) ale chyba i tak wole wersje zagraniczną! No ale skoro treśc taka przeslodzona to chyba się nie zabiore!
    http://teczowabiblioteczka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się co do okładki :) No treść mi nie podeszła, ale tobie może akurat się spodoba? :)

      Usuń
  8. Nie czytałam, ale kusila mnie ta pozycja. Pomysl ze sloikiem faktycznie świetny :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękna okładka, ja ostatnio tak się właśnie nadziałam, kupiłam książkę z piękną okładką, a później nie mogłam przez nią przebrnąć. Nienawidzę przesłodzonych powieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie przepadam. Co do tej to miałam naprawdę spore oczekiwania :(

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. I to jest w książkach najlepsze, ile czytelników - tyle opinii :D

      Usuń
  11. Widzę, że tym razem nasze zdania dość mocno się różnią. Mi książka bardzo, ale to bardzo się podobała. Reszta książek autorki jest zupełnie inna. Miałam okazję zapoznać się z "Reap" i "Raze" i to na pewno inny, bardziej mroczny i mniej słodki tym historii :)Może akurat te powieści przypadną Ci do gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie też nie spotkałam się z negatywną opinią tej książki, dlatego tym bardziej byłam zaskoczona. Na pewno przeczytam każdą wydaną książkę autorki, oby mi się bardziej spodobały:)

      Usuń