Tytuł: Making Faces
Tytuł oryginalny: Making Faces
Autor: Amy Harmon
Cykl: -
Wydawnictwo: Editio
Tłumaczenie: Joanna Sugiero
Data wydania: 5 stycznia 2017
Liczba stron: 344
Moja ocena: 8/10
Opis wydawcy
Making Faces to prawdziwie wzruszająca historia opowiadająca o pięknie, które tkwi w środku. To cenna lekcja o akceptacji, empatii, bezinteresownej pomocy, stracie i żałobie. Zdecydowanie uczy pokory i szacunku do życia. Ambrose i Fern to bohaterowie, którzy przeszli wiele. Oboje są mieszkańcami jednego amerykańskiego miasteczka, ale pełnią w nim zupełnie inne role. Ambrose Young to błyskotliwy i śmiały, młody zapaśnik ze sporymi szansami na sportową karierę. Nic dziwnego, że nie zwrócił uwagi na Fern Taylor. Zawsze miła i pogodna, nie rzucała się w oczy. Nie zauważył, że obdarzyła go uczuciem szczerym i silnym — to dla niego za mało. Ich wspólna historia mogłaby nigdy nie powstać, gdyby pewnego dnia nie wybuchła wojna. Ambrose wraz z czterema przyjaciółmi z miasteczka wyruszył do Iraku. Wrócił sam, ciężko ranny. Stracił nadzieję, ale nie Fern. Jej uczucie do niego wciąż trwało, choć już wkrótce okazało się, że miłość do mężczyzny ze złamaną duszą nie jest prosta.
https://editio.pl/ksiazki/making-faces-amy-harmon,maface.htm#
"Gdy się komuś długo przyglądasz, przestajesz widzieć doskonały nos albo proste zęby. Przestajesz widzieć bliznę po trądziku i dołek na brodzie. Te cechy zaczynają się zamazywać, a ty nagle widzisz kolory i to, co kryje się w środku, a piękno nabiera zupełnie nowego znaczenia."
"Making Faces" "odczekała" na mojej półce swoje. Mimo, że jeszcze od zapowiedzi, chciałam tę książkę przeczytać bardzo, to jednak musiała poczekać na swój czas, który nastał w sierpniu. Nie ma co ukrywać, bo widać po ocenie, że było warto czekać. A ja utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że chciałbym zobaczyć wszystkie książki autorki na polskim rynku.
Jeśli chodzi o Amy Harmon, to miałam okazję już czytać jedną z jej książek, a mianowicie "Prawo Mojżesza", która bardzo mi się podobała. Jednak bezapelacyjnie to "Making Faces" skradła moje serce bardziej. Aktualnie nie mogę się doczekać, aż w moje ręce wpadnie jej najnowsza wydana w Polsce książka, czyli "Biegając boso". Liczę, że będzie równie dobra.
"Nie ma smutku, jeśli wcześniej nie było radości."
Bezinteresowność i piękna przyjaźń
Tymi właśnie słowami określiłabym tę książkę i właściwie nic więcej nie musiałabym pisać. Problem w tym, że obawiam się, że o niej nie da się opowiedzieć, ją trzeba przeczytać i zrozumieć. Bo jestem wręcz pewna, że każdemu (jednemu mniej, drugiemu bardziej) da do myślenia. Ja od siebie gwarantuję złamane serce, łzy, szok i niedowierzanie.
"Making faces" wyróżnia się już od samego początku, bo ma trzech głównych bohaterów - Fern, Ambros'a i Bailey'a. Od razu możecie odrzucić pomysł z trójkątem miłosnym, bo tu nawet cząstki tego nie znajdziecie. PRZYJAŹŃ czysta, bezinteresowna, bolesna i piękna. To jest właściwy opis relacji bohaterów (jak już wyżej wspomniałam). Stwierdziłam też, że nie będę nic pisać o żadnym z bohaterów, bo ich trzeba poznać samemu. Dodatkowo warto wspomnieć o zabiegu z podtytułami rozdziałów, który dopiero na samym końcu nabiera sensu i jest genialny!
"Bo czasami zakochujemy się w twarzy, a nie w tym, co się pod nią kryje."
Minusem tej książki jest narracja trzecioosobowa. Nawet nie wiecie jak ubolewam nad tym, że autorka zdecydowała się właśnie na nią. Rozumiem, że w pewnych sytuacjach, rozdziałach, nie było innej możliwości, ale w większości, ta książka aż się prosiła o oddanie głosu bohaterom. Właśnie z tego powodu obniżyłam ocenę, bo przez to, mimo że jest emocjonalna, to jednak ja odczułam jakby te wydarzenia toczyły się gdzieś dużo dalej, a nie ze mną jak to zwykle bywa (przy narracji pierwszoosobowej).
"- (...) Dlaczego straszne rzeczy przytrafiają się tak dobrym ludziom? - spytał Ambrose.
- Bo straszne rzeczy przytrafiają się wszystkim, Brosey. Tylko tak bardzo jesteśmy skupieni na sobie, że nie widzimy gówna, z którym zmagają się wszyscy inni."
Tak bardzo jestem oczarowana tą powieścią, że nic więcej nie napiszę Dajcie się skusić, dajcie się rozkochać bohaterom i oddajcie im serce.
"Making faces" nauczyła mnie wielu rzeczy. Najważniejszą z nich jest radość z każdej chwili swojego życia. Bo życie jest bezcenne i bardzo często go nie doceniamy, co jest ogromnym błędem, bo na świecie są ludzie skrzywdzeni przez los, którym nie jest dane przeżywanie nawet najprostszych, codziennych czynności. Dała mi ważną lekcję i pozwoliła zrozumieć wiele rzeczy.
Amy Harmon napisała niezwykle przejmującą, smutną, a zarazem radosną książkę ze słabymi/wyróżniającymi się, ale odważnymi i paradoksalnie silnymi bohaterami.
Polecam z całego serca!
"Czasami trudno jest się pogodzić z tym, że nigdy nie będziemy kochani tak, jak byśmy tego chcieli."
Przepraszam na pewno. 😊
OdpowiedzUsuńKilkanaście dobrych minut zastanawiałam się za co mnie przepraszasz :D Dopiero potem skojarzyłam, że pewnie chodziło o "przeczytam na pewno" :D Haha polecam! :)
UsuńAleż mnie zachęciłaś! To znaczy już wcześniej chciałam ją przeczytać, bo "Prawo Mojżesza" jest naprawdę super, ale teraz chcę jakby mocniej zapoznać się z tą opowieścią.
OdpowiedzUsuńKoniecznie przeczytaj! Naprawdę warto :)
UsuńPlanuję kiedyś przeczytać, ale nie wiadomo co z tego wyniknie :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ci się uda :)
Usuń