Tytuł: Pulse
Cykl: Collide (tom 2)
Autor: Gail McHugh
Wydawnictwo: Akurat
Tłumaczenie: Ewa Skórska
Liczba stron: 400
Moja ocena: 6,5/10
Czy wiecie jakie to przerażające, kiedy pragniesz czegoś tak bardzo, że jesteś gotowa stać się zupełnie innym człowiekiem, żeby to osiągnąć?
Emily kładzie na szali całe swoje życie, żeby być z mężczyzną, który zdobył jej serce. Niestety nie ma pewności, że Gavin naprawdę ją kocha; pozostaje wierzyć, że postąpiła słusznie, idąc za głosem serca, i że jej wybranek okaże się takim człowiekiem, jakim chciała go widzieć.
Niestety, wszystko wskazuje na to, że tak nie jest. Dążący do autodestrukcji, zamknięty we własnym ponurym świecie Gavin rozpaczliwie potrzebuje pomocy. Emily musi zdecydować, czy jest gotowa poświęcić wszystko, żeby go uratować, i czy uczucie, jakim go darzy, jest wystarczająco silne, by wystawić je na tak ciężką próbę.
źródło opisu: Wydawnictwo Akurat, 2015
Wiecie co, już dawno nie cieszyłam się tak, że skończyłam jakąś książkę. Wczoraj kończąc ją, nie wiele brakowało do tego, żebym tylko przejrzała strony, nie czytając ich dokładnie. Coś mnie podkusiło, żeby jednak nic nie omijać, czytać dokładnie, żebym przypadkiem czegoś nie przeoczyła. Nie przeoczyłabym, więc spokojnie mogłabym tylko zerknąć na ostatnie strony. Męczyłam się z tą książką, chciałam ją jak najszybciej skończyć, ale z drugiej strony nie ciągnęło mnie do niej, więc tak na prawdę dlatego zajęło mi tyle czasu skończenie jej.
Sytuacja z imionami się nie zmieniła niestety, ale tym razem byłam na to odporniejsza. Zapewne po pierwszym tomie trochę się przyzwyczaiłam i mniej zwracałam na to uwagę. Bohaterzy całe szczęście nie biegają już prawie za sobą (no może na początku). Mam wrażenie, że bohater trochę dojrzał i brał sprawy w swoje ręce. Nie uciekał przed bohaterką jak wystraszony szczeniak, tylko stawiał czoła problemom. Bohaterka taka nijaka. Nie powiedziałabym, że ją polubiłam, ale też nie powiem że jej nienawidzę. Wiem natomiast, że bardzo szybko zostanie zapomniana.
Nie byłabym sobą gdybym nie znalazła czegoś co tym razem mnie do szału doprowadzało. Wyznawanie miłości, obietnice, zapewnianie o uczuciach. Nie byłoby to jeszcze złe, gdyby wyznawali sobie tą miłość kilkoma słowami, zapewniali i obiecywali w ważnych chwilach. Ależ skąd - to się działo co drugą stronę! Co drugą stronę albo Emily, albo Gavin wygłaszali monolog o miłości w taki sposób, że za każdym razem chciałam ''rzygać tęczą''. No ile można? Teraz się zastanawiając ciągle mówili to samo, ale ubierali to w inne słowa. Kończyło się oczywiście płaczem Emily i zwykle seksem, którego nie brakowało.
Jestem trochę zawiedziona, że ważne aspekty autorka skracała do granic możliwości, ale jeśli dochodziło do zbliżenia, opisywała je na kilka stron. Co było dosyć uciążliwe, bo praktycznie ciągle było tak samo, te same słowa, tak samo opisane. Żadnego urozmaicenia ani zmian.
Ciesze się, że już skończyłam przygodę z tymi książkami i mogę o nich zapomnieć. Mogłam ten czas przeznaczyć na coś lepszego, ale trudno. I tak mnie to kiedyś czekało, bo chciałam te książki przeczytać. Poprzedni tom oceniłam na 6, ale ten był nieco lepszy, jednak nie mogłam dać 7 ;D Dlatego zdecydowałam ocenić na 6,5.
Tom 1. ''Collide''.
Ostatnio ta seria przewija się bardzo często przed moimi oczami :) jestem na tak, ale jeszcze nie do końca. Jak kiedyś wpadnie w moje łapki, to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńMoże tobie akurat przypadnie do gustu ;)
UsuńKiedyś planowałam sięgnąć po pierwszą część, ale to nie do końca moje klimaty, więc chyba jednak nie przypadłaby mi do gustu ;)
OdpowiedzUsuńTo tak jak mi, chociaż klimaty moje, ale całość jakaś taka nijaka :(
UsuńJa dopiero będę zabierać się za ta część.. Ale fakt, że tutaj autorka znowu pominela i skróciła wiele wątków juz mnie wkurza..
OdpowiedzUsuńJest nieco lepsza, ale ostrzegam przed miłością, słodyczami i jednorożcami ;D Jak sobie przypomnę to ciągłe wyznawanie miłości na kilka stron to aż mną trzęsie ;D Co za dużo to nie zdrowo ;)
UsuńMi się spodobała, a nawet oczarowała. Emily mnie nie irytowała, a w Gavinie się zakochałam. Seria była dla mnie czymś przyjemnym, lekkim. ;) Mnie słodycz Gavina i jego wyznania rozczulały, a przyznam się, że zwykle mam z takimi scenami kłopot, może trafiłam z książką w odpowiedni czas. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Może tak, albo ja trafiłam w nieodpowiedni czas ;D Czasami miałam ochotę przerzucić kartkę bo już czytać nie mogłam o tej ich miłości i zapewnieniach.
Usuń