30 czerwca 2018

#6/18 Podsumowanie książkowe czerwca.

   Dzień dobry ostatniego dnia miesiąca. Dziś są moje urodziny - dlaczego ja taka stara już jestem? :(
Przy okazji więc życzę sobie by dziś nie padał deszcz, bo mi grill zamoknie :D A tak na poważnie, życzę sobie przede wszystkim cierpliwości i znalezienia pracy, która będzie 100 razy lepsza od obecnej.
   Z wiadomych przyczyn dziś nic nie poczytam, jutro będę odpoczywać,  podsumowanie dodać trzeba. Co prawda nie mam się czym chwalić niestety :( Przeczytałam tylko 5 książek i jestem pewna, że to przez to, iż trafiłam na dwie bardzo słabe, które nieźle mnie wymęczyły.
Nie przedłużając, zapraszam na podsumowanie :)




1. "Mój Alex" Jenn Bennett - 336s. - ocena: 7/10
2. "Jesteś moim światłem" Abbi Glines - 368s. - ocena: 4/10
3. "Rozdarte serce" Scarlett Cole - 352s. - ocena: 5/10
4. "Twoim śladem" A. Meredith Walters - 479s. - ocena: 8/10
5. "Bossman" Vi Keeland - 382s. - ocena: 8/10



Łącznie 1917 stron. Średnio 63 stron dziennie.


Najlepsza książka miesiąca: -
W czerwcu nie przeczytałam takiej książki, która by mnie zwaliła z nóg. Ale nie było też tak źle, bo dwie ostatnie, czyli "Twoim śladem" oraz przede wszystkim "Bossman", były naprawdę dobre. Nie na tyle jednak, by uznać je za najlepsze.


Najgorsza książka miesiąca: "Jesteś moim światłem" Abbi Glines
Wiecie, ta książka wymęczyła mnie do tego stopnia, że kolejny raz nawet nie chce mi się myśleć i pisać czemu uważam ją za najgorszą. Zapraszam do recenzji, jeśli ktoś jest ciekawy odpowiedzi (wystarczy kliknąć w tytuł).




Pochwalcie się jak wam minął czerwiec :)




27 czerwca 2018

#7/18 Zapowiedzi książkowe lipca.

   Dzień dobry, czerwiec prawie dobiegł końca, co oznacza post z premierami książkowymi. W lipcu wybrałam 15 tytułów, które interesują mnie najbardziej. Zapraszam na przegląd.


Po kliknięciu w tytuł, przeniesiecie się do opisu danej książki.




4 lipca:




6 lipca:

7 lipca:





11 lipca:

13 lipca:




16 lipca:

18 lipca:



Na co czekacie w lipcu? :)




24 czerwca 2018

Rozczarowująca kontynuacja, czyli "Rozdarte serce" #2 - Scarlett Cole


Tytuł: Rozdarte serce
Tytuł oryginalny: The Fractured Heart
Autor: Scarlett Cole
Cykl: Tatuaże (tom 2)
Wydawnictwo: Akurat
Tłumaczenie: Anna Lisowska
Data premiery: 6 czerwca 2018
Liczba stron: 352
Moja ocena: 5/10
Od wydawcy
Tatuażysta Brody „Cujo” Matthews nie lubi komplikacji ani w życiu, ani w miłości. Porzucony w dzieciństwie przez matkę, omija szerokim łukiem kobiety, które potencjalnie mogą stać się przyczyną problemów. Udaje mu się to aż do chwili, kiedy poznaje Dreę – przyjaciółkę dziewczyny jego najlepszego kumpla. Drea jest piękna, ale zmęczona życiem; opiekuje się chorą matką, haruje na dwóch etatach, marzy o spokoju i choć chwili wytchnienia. Ich spotkanie, jak zetknięcie plusa z plusem lub minusa z minusem, wywołuje krótkie spięcie, które sprowadza im na głowy wszystko to, czego za wszelką cenę chcieliby uniknąć: zamieszanie, niepewność, chaos – ale także gorącą miłość.

https://muza.com.pl/literatura-obyczajowa/3019-rozdarte-serce-9788328708020.html?search_query=scarlett+cole&results=4






   "Najtwardsza stal" podobała mi się tak bardzo, że ze zniecierpliwieniem wyczekiwałam kontynuacji serii "Tatuaże". Nic więc dziwnego, że po dziesięciu miesiącach oczekiwania, od razu zabrałam się za czytanie, jak tylko książka wpadła w moje ręce. Czy warto było czekać i czy tom drugi dorównuje pierwszemu? Zapraszam do dalszej części opinii :)

   "Rozdarte serce" to jak wspomniałam, kontynuacja serii, jednak opowiadająca losy poznanych już w pierwszej części Cujo oraz Drei. Szczególnie dlatego tak bardzo czekałam na ich opowieść, bo zdążyli zaciekawić mnie swoimi osobami na tyle, by chcieć się dowiedzieć wiele więcej. Niestety, ale coś poszło nie tak :( (znowu trafiłam na rozczarowującą kontynuację serii, i to pod rząd).

    Chciałabym swoimi słowami streścić trochę fabułę, ale w głowie mam pustkę. Nie wiem od czego zacząć i jak rozwinąć myśli, bo w większości nie pamiętam już co się tam działo. Zdecydowane nie jest to książka, którą czyta się z zapartym tchem.

    Pierwszy tom chwaliłam za prawie wszystko, ale to co najbardziej mi się podobało, to temat samego zawodu tatuatora. Myślałam, że tym razem będzie podobnie, bo w końcu Cujo też nim jest, a jednak w całej książce, w pracy był może ze dwa razy i to na zasadzie "byłem, tatuowałem, poszedłem do Drei". Czyli temat tatuaży został zepchnięty na sam koniec. I bardzo nad tym ubolewam, bo to zdecydowanie był atut "Najtwardszej stali".

   Jeśli chodzi o bohaterów, to też niestety nie zapałałam do nich sympatią. Drea od lat zajmowała się chorą matką. Pracując jak najwięcej by wystarczyło na leki i przetrwanie, jej życie towarzyskie nie istniało. Wydawało mi się, że ten wątek zostanie naprawdę dobrze rozpisany, a jednak autorka po jakimś czasie tak bardzo go spłyciła, że zrobiło mi się przykro. Szczególnie jak wydarzyła się jedna sytuacja. Odniosłam wrażenie, że Pani Cole z bohaterki chciała stworzyć solidną, pracowitą i bezinteresowną postać. Jednak po drodze pomysł z chorą matką i jej opieką 24 na dobę, kolidował z rozwijającym się romansem Drei i Cujo, więc problemu trzeba było się "pozbyć". Tak poczułam czytając tę książkę.
   Cujo natomiast na początku dał się lubić. Szczególnie kiedy był ironiczny, zabawny i każdy temat sprowadzał do jednego. Jednak potem też coś się stało. Nie wiem jak można tak po prostu, z twardego, wytatuowanego, pewnego siebie i wyszczekanego kolesia, z oka mgnieniu zrobić ciepłą kluchę, która potrafi obrazić się niczym księżniczka, która dostała pantofelki nie w tym kolorze co chciała.

   Jakby tego było mało, Scarett Cole znowu wcisnęła w fabułę wątek sensacyjny, który moim zdaniem wydał się lekko absurdalny. Pamiętacie Velmę ze Scooby Doo? Spryciulę, która była najmądrzejsza i najsprytniejsza jeśli chodzi o rozwiązywanie zagadek? No to właśnie, autorka tak przedstawiła Dreę (i nawet Cujo w pewnym momencie zwrócił się do niej właśnie imieniem Velmy, więc autorka świadomie stworzyła Dreę na jej wzór). Co tam bezpieczeństwo swoje, czy bliskich, ona musi np. przeszukać pokój hotelowy niebezpiecznego gościa, bo za bardzo jest ciekawa.. Albo w zagrażającej życiu sytuacji (tym razem bezpośrednio, z pistoletem przy głowie), kiedy ma szansę uciekać, ona woli zadawać pytania i czekać na odpowiedzi. To nic, że zaraz może dostać kulkę.. Niestety nie kupuję tego.

   Nie czytałam jeszcze żadnej recenzji tej książki, więc nie wiem czy ktoś podziela moje zdanie czy nie, ale ta książka jest jakimś nieporozumieniem w porównaniu z pierwszym tomem. Nie wiem czy to ja mam jakiegoś pecha, że w ostatnim czasie, każda kontynuacja, którą czytam mnie zawodzi, czy to autorki po prostu straciły wenę i napisały byle co. A może mam miesiąc narzekania i ciężko mnie zadowolić. W tym przypadku może być jakieś ziarnko prawdy.

  Nie odradzam jednak tej książki fanom "Najtwardszej stali", bo istnieje możliwość, że wam akurat spodoba się bardziej niż mnie. Ja dałam ocenę 5/10, bo jakiś potencjał był, bo niektóre elementy książki mi się podobały (oczywiście skupiłam się by napisać o tych gorszych). Z pewnością też sięgnę po kolejne tomy (mam nadzieję, że wydawnictwo nie każde nam czekać znowu prawie rok), bo liczę na to, że poziomem będą przypominać pierwszą część, a ta jest tylko wyjątkiem. Po za tym ciekawią mnie losy bohaterów, o których właśnie będzie tom 3 i 4.




"Tatuaże":
Tom 1. Najtwardsza stal
Tom 2. Rozdarte serce
Tom 3. Śmiały podryw
Tom 4. The Darkest Link





20 czerwca 2018

Co poszło nie tak w "Jesteś moim światłem" II - Abbi Glines?


Tytuł: Jesteś moim światłem
Tytuł oryginalny: Under the Lights
Autor: Abbi Glines
Cykl: The Field Party (tom 2)
Wydawnictwo: Pascal
Tłumaczenie: Regina Mościcka
Data wydania: 18 kwietnia 2018
Liczba stron: 368
Moja ocena: 4/10
Opis wydawcy

Małe amerykańskie miasteczko, troje przyjaciół z dzieciństwa i miłosne rozterki 


Willę, Brady’ego i Gunnera łączy coś więcej niż tylko przyjaźń… 

Willa nie pozwala nikomu zbliżyć się do siebie. Nie potrafi wymazać z pamięci złych decyzji, które podjęła w przeszłości. Dziewczyna nieustannie walczy o wybaczenie rodziny. Brady był kiedyś najlepszym przyjacielem i miłością z dzieciństwa Willi. Teraz wszystko się zmieniło. Gunner, szkolna gwiazda futbolu o narcystycznym charakterze, nie dba o nikogo oprócz siebie… z wyjątkiem Willi, którą rozumie jak nikt inny. 

Gdy tajemnice wychodzą na jaw, dawni przyjaciele z dzieciństwa muszą stawić czoła prawdzie…

http://pascal.pl/jestes-moim-swiatlem,2,6759.html




"Czasem faktycznie człowiek ma wszystkiego dość, ale złe rzeczy przemijają i znowu jest lepiej. Wystarczy zacisnąć zęby i przeczekać."


   O książkach Abbi Glines pisałam już kilkanaście razy. Były dobre opinie i te gorsze. Nie każda jej powieść mnie porwała i zadowoliła, ale w ogólnym rozrachunku nie miałam zarzutów. Ponadto mam do autorki sentyment i bardzo chętnie sięgam po jej książki. Nie inaczej było też w przypadku serii "The Field Party".  Jeśli czytaliście moją opinię pierwszego tomu "Kocham cię bez słów", to wiecie, że byłam zawiedziona, bo to nie było to, za co tak polubiłam autorkę. Jednak najgorzej nie było. Czego nie mogę już napisać o tomie drugim.

   Już dawno nie czytałam tak nudnej książki. Męczyłam ją ponad tydzień i po skończeniu odetchnęłam z ulgą, że wreszcie dobrnęłam do końca. Tu w sumie nic się nie działo. Jestem skłonna nawet napisać, że romansu nie było. No bo skąd wzięło się uczucie bohaterów? Tak naprawdę to znikąd. W pewnym momencie uznali po prostu, że są w sobie zakochani. Co więcej, bohaterka przez jakieś 3/4 książki, nie wie do którego bohatera coś czuje. Najpierw myśli że do jednego, potem do drugiego, a czytelnik prawie do końca się zastanawia którego wybierze. Wyobraźcie sobie, że nawet nie jestem w stanie napisać, że był to trójkąt miłosny, bo było tak nudno, bohaterzy praktycznie się nie spotykali, a ja się zastanawiałam o czym właściwie jest ta książka.

   Pisałam już o tym w opinii pierwszego tomu, że nowa seria autorka jest dużo spokojniejsza, lżejsza i kierowana do nieco młodszych czytelników. I nie miałabym z tym problemu, gdyby była jakaś fabuła, gdyby coś się działo, gdyby coś mnie zaciekawiło. Nie napiszę nic o bohaterach, bo nawet nie wiedziałabym co. Abbi Glines nie dała mi szansy by poznać ich bliżej. Po za tym, do teraz (a minęło kilka dobrych dni) prześladują mnie zdania "zrobiło mi się cieplej na sercu", oraz "moje serce szybciej zabiło". Bohaterzy wypowiadali "w myślach" to zdanie tyle razy, że aż żałuję że nie liczyłam, bo myślę, że byłaby to całkiem spora liczba. Wiecie, coś jak "przygryzanie wargi" u Any w Greyu. W obu książkach działało to na mnie tak samo - denerwująco!

   Autorka porusza trudne tematy, które w innej powieści by mną wstrząsnęły, jednak Glines spłyciła je tak bardzo, że nie poczułam nic. A nie, przepraszam, poczułam się oszukana. Oszukana dlatego, że to ZBYT poważne tematy i aż przykro mi było, że zostały potraktowane tak powierzchownie, bez emocji i większego zaangażowania. Uważam, że skoro już autorka postanowiła je poruszyć, to należałoby to zrobić porządnie. Niestety, nie tym razem.

   Narracja pierwszoosobowa została przestawiona przez trzech bohaterów. Przez Willę, Brodego i Gunnera. No i tu kolejny problem - po co tak naprawdę była narracja Brodego, która nie wnosiła nic do książki? W żaden sposób w niczym nie pomogła, a tylko pogorszyła sytuację, przynajmniej na początku, bo zdarzało mi się mylić z punktu którego bohatera, wydarzenia właśnie czytam. Dodatkowo styl autorki nie powala. Jest prosty w odbiorze, ale w mojej ocenie zbyt prosty. Jakoś ciężko mi się czytało dialogi pomiędzy bohaterami.

   Jak dotąd, jest to najgorsza książka Abbi Glines jaką czytałam (i mam nadzieję, że tak już zostanie). Niesamowicie mi przykro z tego powodu, bo jak pisałam na początku, mam do autorki sentyment i jej książki zwykle biorę w ciemno. Tym razem nie mogę jej polecić, ale też nie odradzam, bo widziałam, że seria ta ma wielu fanów, więc może i wam się spodobać. Jeśli wyjdą kolejne tomy to pewnie i tak dam im szansę, bo łudzę się, że będzie dużo lepiej i nie chcę jeszcze spisywać całej serii na straty.







Cykl "The Field Party":
Tom 1. Kocham cię bez słów
Tom 2. Jesteś moim światłem
Tom 3. Pozwól się kochać
Tom 4. Nie chcę cię stracić
Tom 5. Making a Play

15 czerwca 2018

"Mój Alex" - Jenn Bennett


Tytuł: Mój Alex
Tytuł oryginalny: Alex, Approximately
Autor: Jenn Bennett
Cykl: -
Wydawnictwo: Amber
Tłumaczenie: Olga Gałek
Data premiery: 14 listopada 2017
Liczba stron: 336
Moja ocena: 7/10
Opis wydawcy

Znalazła chłopaka swoich marzeń. Jedyny problem? Jeszcze nigdy się nie spotkali… 

Bailey Rydell woli stare filmy od plotkowania z koleżankami. I czatowanie na forum dla takich jak ona kinomaniaków. Zwłaszcza że tu spotyka się z „Alexem”. Nie wie o nim dużo. Zna tylko jego internetowe przezwisko. Wie, że jest mądry i dowcipny. I że chyba się w nim zakochała… Powinna się więc cieszyć, że przeprowadza się do Kalifornii, do leżącego wśród słonecznych plaż miasteczka surferów, gdzie mieszka jej tata i… Alex. Ale Bailey ma mnóstwo wątpliwości (a co jeśli on jest paskudny?) i nie przyznaje się Alexowi, że tu jest. Ani że dostała pracę w tutejszym muzeum. Ani że codziennie czepia się jej mega wkurzający i mega atrakcyjny chłopak, Porter Roth. Lecz życie jest o wiele bardziej pogmatwane niż filmy i wkrótce Bailey odkrywa tę zwodniczą cienką linię pomiędzy nienawiścią, miłością i czymkolwiek jeszcze, co zaczyna czuć do Portera. 

Czy pozostanie przy idealnej fantazji – Alexie? Czy zaryzykuje nieidealny real z Porterem? Wybór jest trudniejszy, niż jej się wydaje…


http://www.wydawnictwoamber.pl/kategorie/literatura-dla-mlodziezy/moj-alex,p1270188213



   Motyw e-maili, sms-ów, listów, czy rozmów za pomocą komunikatorów, jest dość znany w literaturze młodzieżowej. Ja osobiście jestem fanką tego motywu i z wielką przyjemnością zabieram się za tytuły, w których występuje. Wiem, że nigdy nie jest wielką zagadką, kto tak naprawdę jest po drugiej stronie, bo tego typu książki są dość schematyczne i przewidywalne, a mimo to nie przeszkadza mi absolutnie, że praktycznie od początku wszystko wiem.

   Książkę tak naprawdę wzięłam trochę w ciemno. Po pierwsze nie czytałam opisu, a jedną opinie, w której to było napisane, że bohaterka z kimś czatuje online. Po drugie urzekła mnie okładka (na szczęście wydawnictwo zostało przy oryginalnej). Co prawda okładka sugeruje trójkąt miłosny, ale jeśli mam być szczera, to nie zwróciłam na to uwagi przed czytaniem. I bez obaw, trójkąta miłosnego tu nie znajdziecie. A przynajmniej nie w "realnym" życiu. Jak się również okazało autorka na polskim rynku swój debiut już miała za sprawą książki "Graffiti Moon". O powieści tej słyszałam, ale jeszcze nie czytałam. Mam zamiar to zmienić.


"[...] czasem ludziom przydarzają się traumatyczne zdarzenia, po których leczą się, aż będą się czuli dobrze. Co jest okej. Ale kiedy są już gotowi do wejścia w świat, mogą zbytnio zaufać i popełniać błędy. Co już okej nie jest".


   "Mój Alex" nie wyróżnia się niczym na tle innych książek młodzieżowych. Ot zwykła historia dwójki młodych ludzi, dopiero co wchodzących w świat. Jednak w tym wszystkim jest coś mądrego, bo autorka porusza tematy dość trudne, takie jak narkotyki i ich skutki, przemoc, trauma i samotność. A to wszystko napisane prosto i z wyczuciem.
   Bohaterzy natomiast zostali bardzo dobrze wykreowani. Oczywiście bardziej polubiłam bohatera męskiego, czyli Parkera, ale to żadna nowość, że to facet skradł moje serce. Warto również zwrócić uwagę na tatę bohaterki. Mam wrażenie, że w książkach młodzieżowych, rodzice zwykle zostają zepchnięci na drugi plan, przez co wydaje się, że bohaterzy mają samowolkę. Przypominam, że zwykle są to bohaterzy 16-17 lat. W tym jednak przypadku ojciec Bailey jest tak wyrozumiałą, troskliwą i sympatyczną osobą, że nie sposób go nie polubić.

   Niestety jednak ja się poczułam odrobinę za stara na tę książkę :( Mimo, że do młodzieży nie należę, to wciąż lubię czytać takie książki i z wielką ochotą się za nie zabieram. W "Mój Alex" zabrakło mi kilka scen więcej, kilka sytuacji powinno być rozwiniętych (i nie chodzi mi o scenę łóżkową, bo akurat w tym przypadku pominięcie szczegółów, było dobrym pomysłem), a tymczasem autorka pourywała niektóre wątki, przez co zastanawiałam się, jak się właściwie dana sytuacja skończyła.

   Nie rozpisując się zbyt długo na jej temat, bo myślę, że więcej nie ma nic do powiedzenia, napiszę tylko, że warto dać jej szansę. Szczególnie polecam ją tym młodszym czytelnikom. Czyta się szybko, ciekawi bohaterowie tworzą tę historię, przez co prosta i przewidywalna książka, jest warta uwagi.
"Mój Alex" to książka o odnajdywaniu siebie, o próbie usamodzielnienia się, cierpliwości i pierwszym zauroczeniu. Dodatkowo każdy miłośnik starego kina, powinien się w tej powieści odnaleźć, przez odniesienia do nich, gdyż bohaterzy są wielkimi fanami :)

11 czerwca 2018

"Przyszłość ma twoje imię" - Elżbieta Rodzeń


Tytuł: Przyszłość ma twoje imię
Autor: Elżbieta Rodzeń
Cykl: -
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data premiery: 17 lipca 2017
Liczba stron: 544
Moja ocena: 7/10
Opis wydawcy
Blanka właśnie wyprowadziła się od rodziców, zaczyna studia i pracę. Wciąż zmaga się z jednym wydarzeniem z przeszłości – kilka lat wcześniej padła ofiarą napadu i do dziś słabo radzi sobie z jego skutkami. Teraz szuka spokoju i zapomnienia. Próbuje wrócić do sportu, który kiedyś był jej całym światem – do łyżwiarstwa figurowego. Poznanie Mateusza wprowadza zamieszanie w jej życie. Dziewczyna czuje się niezręcznie z powodu jego przeszłości, gdyż okazuje się, że spał on niemal z każdą dziewczyną z ich wspólnej pracy.
Mateusz nie miał łatwego życia. Odkąd skończył piętnaście lat, musiał nieustannie walczyć o siebie, o swojego brata, o przetrwanie. Teraz ciężko pracuje, aby zasłużyć sobie na zaufanie Blanki.
Czy zaskakujące fakty z ich życia pozwolą im spojrzeć z nadzieją w przyszłość?

http://www.sklep.zysk.com.pl/przyszlosc-ma-twoje-imie.html




    Książki Elżbiety Rodzeń zaciekawiły mnie już dawno temu, więc długi czas widniały na mojej liście "do przeczytania". Zawsze jednak odkładałam je na potem i ciężko było mi się za nie zabrać. Tym razem jednak postanowiłam, że to pora sprawdzić, czy styl Pani Elżbiety przypadnie mi do gustu, a historia mi się spodoba. Jeśli jesteście ciekawi jak wyszło, to zapraszam do dalszej części recenzji :)


"Pamiętaj o tym, co najważniejsze.
Zacznij od nowa.
Twoja przyszłość jest biała jak śnieg."


   "Przyszłość ma twoje imię" to książka, która nie wyróżnia się niczym oryginalnym na tle podobnych powieści. Są studia, jest bohaterka z problemem i strachem, oraz bohater, który wyciągnie ją z koszmaru, jakim jest jej przeszłość. Nie raz już powtarzałam, że ja nie mam nic przeciwko schematom czy przewidywalności, o ile autor zaciekawi mnie stylem, czy bohaterami. W tym przypadku z jednej strony tak było - nie przeszkadzała mi schematyczność. Z drugiej jednak czekałam na jakiś zwrot akcji, coś co by mnie zaskoczyło i niestety nie doczekałam się.

   Przez pierwszych około 100 stron myślałam, że nie skończę tej książki. Jest tak dużo zbiegów okoliczności, że nie ważne jak chciałabym uwierzyć w tę historię, to się nie da. To tak, jakby w jednym mieście mieszkało z 50 mieszkańców, a główni bohaterzy ciągle by na siebie wpadali. Spotkali się wcześniej na balkonie (że tak powiem), następnie mieszkają naprzeciwko, pracują razem i o zgrozo - bohater jest "modelem" na zajęciach u Blanki. Czy to możliwe? A to nie wszystko. Kiedy uspokoiło się trochę to wpadanie na siebie, w końcu czytałam książkę z zaciekawieniem a nie zastanawianiem się "gdzie teraz". Nie trwało to jednak długo, bo pod koniec znowu to samo. Za mało prawdopodobnie. Główny wątek, problem Blanki do przewidzenia. Domyśliłam się bardzo szybko, choć to akurat mnie nie raziło. Raziło mnie to, że w tej książce wszystkiego jest za dużo. Mam na myśli, że w pewnym momencie robi się chaotycznie i nie wiedziałam na czym się skupiać.

   Kolejnym problemem są dla mnie niektóre dialogi między Blanką i Mateuszem. W pewnych momentach ciężko było mi uwierzyć, że to młodzi ludzie i tak ze sobą rozmawiają. Ponadto jakby napisane na siłę, nieco sztucznie. Ponad 500 stron książki, którą można byłoby zamknąć w jakichś 350 i wcale nie straciłaby wiele. Mam na myśli to, że fabuła momentami za bardzo się wlecze. Jest rozciągnięta, autorka przedłużała to co nieuniknione bezsensownymi opisami.

   Mimo powyższych słów, książka jest naprawdę przyjemna w odbiorze i widać, że autorka ma warsztat pisarski. Absolutnie nie żałuję, że przeczytałam, bo takie historie lubię. Uważam też, że bohaterzy zostali dobrze wykreowani. W szczególności Mateusz. Urzekła mnie jego miłość i oddanie do brata, troska o Blankę, oraz bezinteresowność. Blanka natomiast też nie była złą bohaterką, dała się lubić, ale nie zostanie w mojej pamięci na długo. Nie wszystko w nich mi się podobało, ale finalnie nie narzekam i się nie czepiam.

   "Przyszłość ma twoje imię" to nieco przeciągnięta historia dwójki ludzi, którym ciężko pogodzić się z przeszłością i teraźniejszością. Dwójki ludzi, którzy poznając się, zaczynają na nowo czerpać radość z życia i cieszyć się z bliskości. Nie spodziewają się, co przyniesie im przyszłość.
Trochę wyżej ponarzekałam, ale podsumowując całość, polecam zapoznanie się z tą książką i wyrobie sobie własnego zdania :)



7 czerwca 2018

"Confess" - czy serial dorównał książce?



Po raz pierwszy piszę o serialu, więc proszę o wyrozumiałość :)

Fabuła

Nie będę streszczać fabuły, zostawię trailer, który odda ją lepiej, niż ja bym to opisała:





Czy z jednej książki da się zrobić serial?

Na to pytanie próbowałam sobie odpowiedzieć wielokrotnie, odkąd tyko dowiedziałam się, że na podstawie książki ma wyjść serial. Niewielka produkcja, bo zaledwie 7 odcinków, gdzie każdy odcinek trwa około 20 minut. Gdy tak myślałam stwierdziłam, że łącznie daje to ok. 140 minut, więc można uznać, że coś jak dłuższy film. Pierwsza zasada jaką sobie postawiłam to - najpierw książka. Nie zawsze trzymam się tego schematu, ale w tym przypadku musiałam. Jedynym błędem jaki myślę, że popełniłam było to, że za serial zabrałam się od razu po skończeniu książki. Za bardzo porównywałam sceny i dialogi.





Aktorzy pierwszoplanowi

Ryan Cooper grający Owena Gentrego jak dla mnie trafiony w punkt. No dobra, przyznaje, że zostałam kupiona, bo to totalnie mój typ chłopa, więc weź tu człowieku się w nim nie zakochaj :D Nie jestem jednak aż tak powierzchowna i doceniłam też jego grę aktorską. Co prawda nie znam go z innych ról (których ma dość mało, co mnie bardzo dziwi), ale na pewno to nadrobię, bo przekonał mnie do siebie. Postać Owena odegrana idealnie. Tak sobie go wyobrażałam w książce - jego mimikę, postawę i zachowanie.
Czego nie mogę powiedzieć o Katie Leclerk, czyli o aktorce grającej rolę Auburn Reed. Po pierwsze ze względu na wiek (chociaż o tym za chwilę). Mimo że to naprawdę piękna kobieta, to mi do tej roli zwyczajnie nie pasowała. A już w szczególności na samym początku. Z odcinka na odcinek co prawda przyzwyczajałam się do niej, ale nie mogłam się do niej przekonać w 100% tak jak do Owena. Coś mi w jej osobie nie odpowiadało a i zachowania i mimy miała czasami dość dziwne.




Aktorzy drugoplanowi

Zarówno Trey (Rocky Myers), Lydia (Sherilyn Fenn), AJ (Elliott Smith), jak i Emory (Amy Pham) oraz ojciec Owena, Callahan (Kyle Secor) wczuli się w swoje role na 100%. Moje serce skradł AJ oczywiście, ale czy ktoś się dziwi? Mogłabym się leciutko przyczepić do Treya, który też mi nie bardzo pasował do tej roli na początku, ale z czasem przekonałam się do niego. "Confess" serial uświadamia jak ważni są bohaterzy drugoplanowi. Czytałam wiele książek, w których to główna para bohaterów była wysunięta na pierwszy plan tak bardzo, że myśląc by zekranizować taką książkę, było by strasznie nudno. Na szczęście tutaj tego problemu nie ma, a cała akcja jest idealnie wyważona.





Zmiana wieku i wątków

Ja wiem, że film czy serial nigdy nie będzie odwzorowany idealnie z książką. Wiem, że fabułę trzeba rozbudować i pozmieniać. Zwykle nie zwracam na to aż tak uwagi i dlatego uważam tak jak napisałam w pierwszym akapicie - że błędem było oglądanie od razu po skończeniu czytania. To co mnie raziło najbardziej w serialu; bohaterzy są starsi, Auburn pracuje w całkiem innym miejscu, sporo wątków zostało uciętych a dialogi nie doprowadzone do końca. Jednak myślę, że gdybym obejrzała serial jakiś czas później, znacznie inaczej bym go odebrała.




Obrazy

Zarówno w książce jak i w serialu niewątpliwym plusem jest proces tworzenia obrazów. Uwielbiam motyw wyznań, anonimowości i oczywiście piękne dzieła. Jestem zauroczona tymi obrazami i sama chętnie powiesiłabym takie u siebie w domu. W serialu była możliwość widzenia ich dużo częściej, co jak dla mnie oczywiście jest na plus. Dodatkowo ostatnia scena serialu tak mnie urzekła, wzruszyła i rozczuliła, że powtarzałam ją sobie kilka razy.





Czy serial dorównał książce?

Odpowiadając na pytanie z tytułu postu - moja odpowiedź to; nie. Serial nie dorównał książce, co oczywiście nie znaczy, że był zły. Bo nie był. Ja osobiście za bardzo doszukiwałam się książkowych szczegółów, wkurzałam gdy coś było inaczej. Jednak większym plusem serialowym zdecydowanie był humor. W serialu jest on widoczny, przez co jest mniej "dramatycznie". Książce tego zabrakło.  Ale biorąc pod uwagę tylko serial (bez porównywania), to naprawdę dobra, krótka produkcja. Mini serial na raz, na wieczór, który rozbawi i wzruszy.




Podsumowując

Gdybym oglądała serial bez znajomości książki, to myślę, że bardziej by mi się spodobał. Ogromną rolę odegrał aktor, oraz temat obrazów. Nie żałuję obejrzenia go, bo spędziłam ponad 2 godziny śledząc z zainteresowaniem losy bohaterów. Jak najbardziej polecam, szczególnie, że jak pisałam na początku, odcinki są dość krótkie. Nawet jeśli za Hoover nie przepadacie, to myślę że serial i tak może wam się spodobać. Mnie spodobała się taka forma ekranizacji i życzyłabym sobie więcej historii książkowych, przeniesionych na duży ekran :)





Oglądaliście serial, albo czytaliście książkę? A może i to i to?
 Co wam się bardziej podobało? :) I co myślicie o serialu? 




3 czerwca 2018

"Skradzione laleczki" I - Ker Dukey & K. Webster


Tytuł: Skradzione laleczki
Tytuł oryginalny: Pretty Stolen Dolls
Autor: Ker Dukey & K. Webster
Cykl: Laleczki (tom 1)
Wydawnictwo: NieZwykłe
Tłumaczenie: Dorota Lachowicz
Data premiery: 30 maja 2018
Liczba stron: 262
Moja ocena: 8/10
Opis wydawcy

Czy podjąłeś kiedyś decyzję, która zaważyła na całym twoim życiu?



Dwanaście lat temu czternastoletnia Jade Phillips oraz jej młodsza siostra, Macy, zostały uprowadzone z pchlego targu. Dziewczynki były więzione przez psychopatycznego potwora imieniem Benny (znanego także jako Benjamin Stanton), skazane na jego znęcanie się i tortury. Po czterech latach Jade udało się uciec oprawcy. Niestety, nie mogła zabrać ze sobą siostry. Przyrzekła więc, że po nią wróci.

Obecnie, już jako szanowana pani detektyw, Jade nadal nie potrafi poradzić sobie ze świadomością, że nie udało jej się uratować młodszej siostry. Potworna przeszłość nie daje kobiecie spokoju. Nawiedza teraźniejszość i nie pozwala pani detektyw na nawiązanie żadnych bliskich relacji. Zdeterminowana, by wyrwać siostrę z rąk oprawcy, Jade rzuca się w wir pracy. Każdą sprawę zaginięcia traktuje tak, jak gdyby szukała Macy. Sprawdza wszystkie możliwe tropy, by odnaleźć ofiary i wpakować winowajców za kraty. Jej najnowsza sprawa coś jej jednak przypomina, a podświadomość od razu podpowiada, że oto powrócił ich okrutny oprawca. Z pomocą przystojnego partnera Jade bada nowe tropy w poszukiwaniu starego wroga. Ma nadzieję, że jej siostra nadal żyje i w końcu wróci do domu.

Porywacz podejmuje wyzwanie, rozpoczynając swoją mroczną grę. I wygląda na to, że wygrywa. Jade jest jedynie zabawką w jego rękach. Benny robi z niej wariatkę. Sprawia, że otoczenie przestaje jej ufać. A kiedy nic nie jest tym, czym się wydaje, a liczba ofiar stale rośnie, kobieta uświadamia sobie, że oprawca bawi się z nią w kotka i myszkę. Teraz jednak jest już za późno. Polowanie dobiegło końca. Ona od zawsze była ofiarą. Drapieżnik znów ją odnalazł. I ukradł. Raz jeszcze.

http://www.empik.com/skardzione-laleczki-dukey-ker-webster-k,p1199681647,ksiazka-p





Książka tylko dla ludzi o mocnych nerwach

   Nie ukrywam, że zarówno książka, jak i autorki są mi dobrze znane. Obie Panie gustują w gatunku Dark Erotyka / Thriller. Od obu też Pań czytałam pojedyncze książki, które jednym słowem - muszą zostać wydane. Tego gatunku brakuje na Polskim rynku wydawniczym, a myślę, że znalazło by się dużo czytelników chętnych na te tytuły. Zresztą co widać nawet po "Skradzionych laleczkach". Seria "Laleczki" składa się z czterech tomów i nie mogę się doczekać aż wszystkie zostaną wydane i aż je przeczytam. Szczególnie po takim zakończeniu pierwszej części. Drugą trzeba mieć pod ręką, bo to jak zostawiły czytelników autorki jest nie do przyjęcia. Wydawnictwo NieZwykłe proszę o jak najszybsze wydanie kontynuacji :D


"Lalka panny Polly była chora, chora, chora,
Polly się zmartwiła, zadzwoniła po doktora.
Przyszedł więc pan doktor. Wziął kapelusz swój i teczkę
i do drzwi zapukał, chociaż za głośno troszeczkę.
Podszedł do laleczki, by dokładnie ją obejrzeć.
"Ależ panno Polly, ona w łóżku musi leżeć!"
Wypisał receptę. Leków dużo, dużo, dużo.
Polly biegnie do apteki chyżo, chyżo, chyżo."


   Niewinny wierszyk, rymowanka dla dzieci, która sieje grozę, która jest utrapieniem bohaterki, a u czytelnika wywołuje gęsią skórkę. Niewinna rymowana, która w obliczu treści książki jest przerażająca, mroczna, z ukrytym dnem. Za każdym razem gdy pojawiała się w książce, mnie przechodziły ciarki.


   Jade jest detektywem policyjnym. Za wszelką cenę pragnie odnaleźć młodszą siostrę - Macy. Nie tak łatwo jednak namierzyć psychopatycznego człowieka, który przed laty więził i torturował obie dziewczyny. Koszmar Jade trwał 4 lata. Po tym czasie udało jej się uciec oprawcy. Niestety zostawiając z nim Macy. Obecnie mija 8 lat od ucieczki, ale dziewczyna nie przestaje mieć nadziei i szukać siostry. Szczególnie, że po tylu latach dostaje co raz więcej ukrytych wiadomości, od nikogo innego jak Benny'ego, który pragnie odzyskać swoją "niegrzeczną laleczkę".

   Psychologiczny obraz bohaterki został stworzony z niezwykłą starannością. Szczerze mówiąc Jade to nie jest do końca normalna postać. Mam na myśli to, czy można być normalnym po czterech latach niewoli? Jade ma tak zatruty umysł Bennym - oprawcą, że stale o nim myśli, nawet w intymnych sytuacjach. Ten człowiek zniszczył bohaterkę i to było widać na kartkach książki. Uważam więc, że autorki odwaliły kawał dobrej roboty, bo myślę że stworzyć bohaterkę, od której ból, strach i nie do końca normalne myślenie widać od początku do końca, nie jest prostą sprawą. A autorkom się udało. Osobiście nie do końca polubiłam Jade za jej zachowanie, ale jestem w stanie to usprawiedliwić. W pewien sposób ją rozumiałam, bo tak naprawdę jak ma się zachować "zniszczona, brudna laleczka"?

   W książce swój głos dostała główna bohaterka i to z jej perspektywy śledzimy całą historię. Teraźniejszość jest przeplatana z przeszłością, w czasie gdy Jade była więziona. I to te rozdziały, wspomnienia, były najgorsze. Nie bez powodu na samym początku napisałam, że to książka dla ludzi o mocnych nerwach i podtrzymuję zdanie. Nie jest to pozycja dla każdego, bo nie każdy może, czy akceptuje czytanie opisów tortur, gwałtów i tego co robił Benny. A zdecydowanie robił chore rzeczy. Podobno jeden tom jest poświęcony właśnie jemu i muszę się przyznać, że nie mogę się doczekać, aż wejdę w jego umysł i dowiem się co nim kierowało i czemu stał się psychicznym zwyrodnialcem i mordercą.

   Ciężko zakwalifikować tę książkę pod jedną kategorię, bo autorki bawią się gatunkami. Jak wspomniałam już wyżej, dostajemy trochę dark erotyki, thrillera a nawet powiedziałabym, że kryminału. Dzięki rozdziałom z pobytu u Benny'ego, po kawałku czytamy jak to wpływało na psychikę Jade i jak się zmieniała. Wulgaryzmy i drastyczność tylko potęgowały wrażenia, więc od książki trudno się oderwać nawet na moment. Zwroty akcji sprawiały, że szczęka opadała mi na kolana i nie mogłam uwierzyć w to, co się działo. Naprawdę, większości sytuacji nie sposób się domyślić. 

   Ker Dukey i K. Webster napisały książkę, która porywa, zachwyca, zniesmacza i przeraża. Na polskim rynku podobnej nie znajdziecie. Dlatego tak bardzo się wyróżnia i wybija z tłumu. I nawet nie całe 300 stron nie sprawia, że czegoś brakuje, akcja pędzi na łeb, na szyję i nie wiemy, kiedy nastał koniec. Chociaż w sumie nie wiemy, ale tylko dlatego, że tak dobrze jest napisana, że pochłaniamy ją w rekordowym tempie.

   "Skradzione laleczki" to nieprzewidywalna, mroczna, brutalna i pełna emocji książka. Jedynie do czego mogę się przyczepić jest to, że nie mam pod ręką kontynuacji :D A uwierzcie mi, zakończenie siedzi w głowie na długo po skończeniu, bo jak najprędzej chcemy wiedzieć "co dalej?!" Polecam w szczególności fanom dark erotyki, ale także tym, którzy lubią dużo wrażeń, zwrotów akcji i niekonwencjonalności. Mam nadzieję, że udało mi się was przekonać do lektury, bo jeśli nie, to tracicie kawał dobrej książki.



Cykl "Laleczki":
Tom 1. Skradzione laleczki
Tom 2. Zaginione laleczki 
Tom 3. Pretty New Dolls
Tom 4. Pretty Broken Dolls




Za egzemplarz i możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.







1 czerwca 2018

#5/18 Podsumowanie książkowe maja.

   Dzień dobry, czy ktoś jest mi w stanie wyjaśnić gdzie zleciał kolejny miesiąc? Nie wiem czy ja przesypiam te miesiące, czy pomijam, ale znowu czas leci mi tak błyskawicznie, że pewnie nim się obejrzę, będzie zima :( Ale nie o tym miałam pisać, tylko o maju. A zatem w maju zmieniłam pracę - niestety na taką, do której z uśmiechem nie idę :( Pocieszam się tym, że nie potrwa ona długo. Książkowo natomiast maj skończyłam z siedmioma przeczytanymi tytułami. W sumie to nie jestem ani zawiedziona wynikiem, ani szczęśliwa. Nawet mi odpowiada taka liczba miesięcznie. Co więcej, trafiłam na same świetne książki.





1. "Pierwszy raz" Agata Czykierda-Grabowska - 367s. - ocena: 8/10
2. "Cash" Eve Jagger - 328s. - ocena: 7/10
3. "Confess" Colleen Hoover - 304s. - ocena: 9/10
4. "Egomaniac" Vi Keeland - 392s. ocena: 9/10



5. "Tam, dokąd zmierzamy" B.N. Toler - 420s. - ocena: 10/10
6. "Przyszłość ma twoje imię" Elżbieta Rodzeń - 544s. - ocena: 7/10 (recenzja wkrótce)
7. "Skradzione laleczki" Ker Dukey & K. Webster - 262s. - ocena: 8/10



Łącznie 2617 stron! Średnio 84 strony dziennie.



Najlepsza książka miesiąca: "Tam, dokąd zmierzamy" B.N. Toler
Tytko jedną książkę oceniłam na maksimum punktów, więc wybór był prosty. "Tam, dokąd zmierzamy" to była najlepsza książka maja. Nie będę znów się zachwycać, jeśli chcecie więcej się dowiedzieć co o niej sądzę, zapraszam do przeczytania mojej opinii (wystarczy kliknąć w tytuł). Jednak chcę też wspomnieć, że w maju czytałam SAME dobre książki i wszystkie są godne polecenia :)



Najgorsza książka miesiąca: BRAK




Z jakim wynikiem zakończyliście maj? Czytaliście coś wartego polecenia? :)