Tytuł: Więcej niż słowa
Tytuł oryginalny: More Than We Can Tell
Autor: Brigid Kemmerer
Cykl: Listy do utraconej (tom 2)
Wydawnictwo: YA!
Tłumaczenie: Grażyna Woźniak
Data wydania: 3 kwietnia 2019
Liczba stron: 432
Moja ocena: 7/10
Opis wydawcy
Rev każdego dnia pracuje nad tym, aby utrzymać swoje wewnętrzne demony w ryzach. Chce poukładać swoje życie i zapomnieć o czasie sprzed adopcji. Pewnego dnia, kiedy na osiemnaste urodziny dostaje list od ojca, traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa powracają pełną siłą.
Tymczasem Emma chowa się przed realnym światem w cyberprzestrzeni. Kodowanie jest prostsze, bardziej przewidywalne, a przez to bezpieczniejsze niż kontakt z toksycznymi rodzicami. Kiedy Rev i Emma spotykają się, połączy ich nie tylko miłość, lecz także sekrety. Choć ich problemy wydają się całkiem różne, postanawiają wspólnie stawić im czoła.
https://www.empik.com/wiecej-niz-slowa-kemmerer-brigid,p1223213703,ksiazka-p
"Listy do utraconej" to jedna z tych książek, która nie zdobyła odpowiedniego rozgłosu, o której zbyt mało osób wie i która została zapomniana. Dla mnie była to jedna z najpiękniejszych i pouczających powieści dla młodzieży i przykro mi że tak mało się o niej mówi. Chociaż bardziej mi przykro, że to gnioty są rozpowszechniane i nagminnie promowane, podczas gdy dobre i prawdziwe powieści znikają w ich tle. Czy muszę mówić jak bardzo czekałam na drugi tom? Szczególnie, że Rev w Listach, to była postać która zaintrygowała mnie od pierwszego pojawienia się. Muszę przyznać, że trochę straciłam nadzieję, że kiedykolwiek się jej doczekamy, ale na szczęście udało się. W końcu została wydana. I niestety nieco mnie rozczarowała.
"Muszę przeprosić, chociaż nie wiem, jak mam przeprosić za to, kim jestem."
Rev to typowy outsider, chowający się pod bluzą z kapturem, nazywany przez rówieśników "Ponurym Żniwiarzem". Przeżywszy piekło, które zgotował mu własny ojciec, chłopak jest wycofany, nieufny, cichy i samotny. Mimo, że ma już kochającą rodzinę i przyjaciela, który zrobiłby dla niego wszystko, chłopak w dalszym ciągu jest przerażony i samotny. Sytuacja pogarsza się kiedy dostaje list od ojca i wszystkie demony zaczynają do niego wracać. Najgorsze jest to, że Rev znów staje się niewolnikiem ojca. Nawet na odległość. Chowając się za murami kościoła, niespodziewanie spotyka dziewczynę, której się zwierza. W końcu łatwiej się zwierzyć obcej osobie, niż najbliższej.
Emma podążyła w ślady ojca, który tworzy gry komputerowe. Uwielbia grać i najchętniej spędzałaby całe dnie i noce przed komputerem. Udało jej się nawet jedną grę stworzyć od podstaw, jednak paraliżuje ją strach przed wyznaniem tego rodzicom. Jej ojciec jest wiecznie zajęty pracą, a matka potępia Emmę i nie może pogodzić się z decyzją córki, która w przyszłości woli zajmować się grami, a nie pójść na studia medyczne. W związku z tym w domu panuje wieczne napięcie, a jakby tego było mało, ktoś wysyła dziewczynie obrzydliwe maile. Ukojenie przynosi jej internetowy przyjaciel, oraz chłopak w kapturze, którego spotkała pewnego wieczoru na spacerze z psem.
"Nie wiem, co powiedzieć. Oddaliliśmy się od siebie tak bardzo, że nie jestem pewna, czy istnieje mapa, która wskaże nam drogę powrotną."
Rev to bohater, któremu się współczuje. Szczególnie gdy autorka kawałek po kawałku przedstawia nam jego przeszłość, która jest przerażająca. W pełni rozumiałam jego ukrywanie się przed światem, wycofanie i nieufność. Stach przed wyznaniem prawdy rodzicom, którzy go adoptowali, strach przed odrzuceniem i osądzaniem. Pokochałam go natomiast za podejście do Matta.
Tego samego niestety nie mogę powiedzieć o Emmie, bo tej bohaterki nie potrafiłam polubić. To jak się zachowywała w stosunku do matki i przyjaciółki było przegięciem. No bo co ta matka jej zrobiła? To normalne, że nie chciała by jej nastoletnia córka cały czas siedziała z nosem w komputerze. Nie widzę nic dziwnego w tym, że próbowała ją oderwać od wirtualnego świata. Dziewczyna natomiast warczała na nią, ignorowała i zachowywała jak rozwydrzony dzieciak, nie szanując ani trochę jej uczuć. To samo tyczy się przyjaciółki Emmy. Dziewczyna zajmowała się makijażem, który był jej pasją. Dla Emmy natomiast to strata czasu, głupie wydurnianie się i wymysł przyjaciółki, który nie raz wyśmiała. Natomiast jej gry były najważniejsze i nie rozumiała jak ktoś może tego nie akceptować i nie rozumieć. Hipokrytka do potęgi. Nie chciałabym mieć takiej przyjaciółki, a nawet znajomej, która gdzieś ma innych ludzi, dla której liczy się tylko ona sama.
Po wspaniałej powieści "Listy do utraconej", czuję się rozczarowana drugim tomem, który niestety nie spełnił moich oczekiwań. Nie zrozumcie mnie źle, bo to zła książka nie jest. Myślę, że problem tkwi w Emmie i to jej postawa i kreacja niszczą tę książkę. Chociaż pod koniec nieco bardziej da się ją zrozumieć, to niestety nie kupuję jej postaci i jedyne o czym mogłam myśleć, to żeby ktoś nią potrząsnął i dał do zrozumienia jak się zachowuje.
Jestem pewna, że "Więcej niż słowa" zdobędzie swoich fanów, i ja również się do tego grona zaliczam - a raczej do grona fanów Reva, bo tak naprawdę to wolałabym poczytać tylko o jego historii, bez Emmy.
Mimo rozczarowania, z pewnością zabiorę się za kolejne książki autorki jak tylko zostaną wydane - na co mam ogromną nadzieję, bo ta kobieta wie jak dobrze i mądrze pisać.
Na samym końcu muszę wspomnieć o okładce. Oryginalna jest prosta, nie przesadzona i pasująca do treści. Nasza? Owszem, również do treści pasuje, ale dla mnie jest po prostu brzydka, dziecinna i gdybym nie znała autorki i nie wiedziała, że to kontynuacja Listów, to nawet bym na nią nie spojrzała. Tak jak narzekałam, że Listy nie dostały odpowiedniego rozgłosu, tak w ogóle mnie nie dziwi, że tom drugi od razu po premierze został zrzucony na sam dół książek młodzieżowych. Dlaczego nie mogła zostać okładka oryginalna? Szczególnie, że jest w dwóch wersjach, w dwóch pięknych wersjach :(
"Listy do utraconej":
Tom 1. Listy do utraconej
Tom 2. Więcej niż słowa
Ja nie planuję czytać tej książki. 😊
OdpowiedzUsuńCzytałam „Listy do utraconej" i podobały mi się, naprawdę mi się podobały, ale jakieś bardzo cudowne nie były. A co do tej książki... nawet nie miałam pojęcia, że może mieć z nimi coś wspólnego. Cholercia, nawet zapomniałam o „Listach...". No ale cóż... Może kiedyś uda mi się po nią sięgnąć, a jeśli nie, to nie będę z tego powodu rozpaczać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Książki bez tajemnic