18 kwietnia 2019

"Usłyszałeś już dość, żeby się rozłączyć?" - "Napij się i zadzwoń do mnie" - Penelope Ward


Tytuł: Napij się i zadzwoń do mnie
Tytuł oryginalny: Drunk Dial
Autor: Penelope Ward
Cykl: -
Wydawnictwo: Editio Red
Tłumaczenie: Wojciech Białas
Data wydania: 19 lutego 2019
Liczba stron: 288
Moja ocena: 7/10
Opis wydawcy
Po wypiciu butelki dobrego wina wiele może się zdarzyć - szczególnie jeśli w zasięgu ręki ma się telefon, a szlachetny trunek posłużył do wskrzeszenia wspomnień z czasów, kiedy się było zakochaną smarkulą. Rana Saloomi, śliczna i bystra tancerka brzucha, najwidoczniej o tym zapomniała. Pamiętała natomiast świetnie dawne dni. I oczywiście Landona Rodericka. Jej rodzice wynajmowali od Rodericków mieszkanie w garażu. Rana była wtedy taka szczęśliwa. Oboje byli zaledwie nastolatkami, ale więź, która ich połączyła, była niezwykła.

Wszystko się skończyło, gdy rodzice Rany zostali wyrzuceni z wynajmowanego lokum i rodzina musiała wyjechać na drugi koniec stanu. Tamtego dnia kontakt się urwał. Dziewczyna doszła do wniosku, że chłopak o niej zapomniał i że ona powinna zrobić to samo. Niestety, jej się to nie udało - mimo upływu lat nie zapomniała. Rana wyrosła na przepiękną młodą kobietę i wciąż się zastanawiała, kim stał się jej dawny adorator, co robi, jak wygląda i czy znalazł już miłość swojego życia. Któregoś czwartkowego wieczoru, po nieudanym dniu i opróżnieniu butelki shiraza, znalazła numer jego telefonu i... zadzwoniła. I nie była to ich ostatnia rozmowa.

Landon wcale o niej nie zapomniał, ale nie zdradził, dlaczego nie próbował jej odszukać. Twierdził również, że jego rodzice nie wyrzucili jej rodziny z mieszkania, a cała historia wyglądała inaczej. Wkrótce okazuje się, że tajemnic i niedopowiedzeń jest więcej. Także Rana nie chce zdradzać swoich. Właściwie najrozsądniej byłoby rzeczywiście o sobie zapomnieć. Ale... ani on, ani ona nie umieją tego zrobić. Napięcie rośnie. Pożądanie buzuje. W obojgu rodzi się przeczucie, że zawsze należeli do siebie. Jak jednak zaufać komuś, kto boi się szczerości?
Usłyszałeś już dosyć, żeby się rozłączyć?

https://editio.pl/ksiazki/napij-sie-i-zadzwon-do-mnie-penelope-ward,napijs.htm#format/d



   Po ostatniej, fenomenalnej książce autorki, którą przeczytałam czyli "Mieszkając z wrogiem", z niecierpliwością wyczekiwałam jej kolejnej powieści. Nic więc dziwnego, że od razu po premierze, książka musiała znaleźć się u mnie, którą zaczęłam czytać natychmiast. Byłam niemal przekonana, że znów Pani Ward wciągnie mnie w swój świat, rozkocha w bohaterach, a ja zarwę noc by wiedzieć co będzie dalej. Nawet się na to przygotowałam. Niestety chyba zbyt dużo oczekiwałam, bo nie dość, że spokojnie odłożyłam książkę być móc położyć się wcześniej spać, to dodatkowo czytałam ją dłużej niż zwykle.

   Pewnego wieczoru Rana, po butelce wina przypomina sobie o dawnym przyjacielu Landonie. Przyjacielu, z którym dzieliła wszystkie nastoletnie dni. Mieszkając w mieszkaniu przerobionym z garażu z ojcem, który wynajmowali od rodziców Landona, nie sposób było nie spędzać czasu z chłopakiem. Pewnego dnia jednak Rana wraz z ojcem znikają. Tyle że zarówno dziewczyna jak i chłopak wierzą w inne powody rozstania. Po kilkunastu latach nie kontaktowania się, Rana czytając dawne liściki od chłopaka, postanawia wyszukać jego numer w internecie, zadzwonić i powiedzieć mu wszystko to, czego nie zdążyła zrobić lata temu. Jednym słowem, chce mu nawrzucać i powiedzieć co o nim myśli. Jeden pijacki telefon, zmienia się w codzienne rozmowy, które co raz bardziej ich do siebie zbliżają, aż przychodzi czas na nieplanowane spotkanie. Nie jest to jednak łatwe gdy dzieli ich tysiące kilometrów, ale czego się nie robi gdy strach o drugą osobę, przejmuje kontrolę.

   Każdy z bohaterów coś ukrywa, przeszłość która ich ukształtowała na osoby jakimi są obecnie. Landon dość szybko zdradza swoje tajemnice, chociaż nie jest to dla niego wcale takie łatwe. Współczułam temu chłopakowi, bo spadła na niego nieoczekiwana bomba. Najgorsze było to że się pogubił, a jeszcze gorsze, że z pytaniami zostanie do końca życia, bo nigdy nie było mu dane poznać na nie odpowiedzi. Kto by nie zbłądził na jego miejscu?
   Rana natomiast trzyma w sobie sekrety nieco dłużej i autorka w moim odczuciu przeciągnęła sprawę zbyt długo. Szczególnie denerwujące były powtórzenia przez bohaterkę, że "jak Landon opowie mi o sobie, będę musiała zrobić to samo", a potem "Landon wyznał mi swoją przeszłość, jestem mu dłużna wyznanie swojej". Otóż nie.. wydaje mi się, że to kwestia zaufania i odwagi. Jeżeli nie czuła się gotowa, to Landon powinien to zaakceptować i poczekać, co też zrobił. Dla Rany jednak ta sytuacja z wyznawaniem tajemnic była na zasadzie "coś za coś", co nie do końca mi się podobało.
A gdy już nadszedł ten moment, to zbierałam szczenę z podłogi. I to wcale nie dlatego, że nie dało się domyśleć co ukrywała. Właśnie wręcz przeciwnie, autorka na tacy podała nam podpowiedzi i byłam w szoku, że nie skojarzyłam faktów, co jak najbardziej było na plus. Chciałabym jednak przeczytać trochę więcej o "okresie buntu" bohaterki i co właściwie nią kierowało.

   Coś jeszcze rzuciło mi się w oczy, co nie do końca rozumiałam. Rana przez dość długi czas ukrywa swoją twarz, nie chcąc wysłać zdjęcia Landonowi. Moja pierwsza myśl - dziewczyna ma blizny, może została poparzona, może coś się stało. W ogóle się nie dziwię, że do wyjaśnienia trwałam w tym przekonaniu, bo zwykle w książkach tego typu, gdy bohater urywa ciało czy twarz, coś musi być nie tak. W tym przypadku? Dalej od prawdy być nie mogłam i to nie koniecznie w pozytywnym zaskoczeniu. Jasne, to było coś nowego, świeżego, a nawet muszę przyznać, że nie czytałam jeszcze książki, w której ten temat dotyczyłby któregoś z głównych bohaterów. Nie kupuję jednak historyjki czemu właściwie Rana nie chciała się pokazać.

   Ciekawy wątek ze współlokatorem Rany dodał minimalnego dreszczyku powieści. Przy jego wyjaśnieniu byłam mile zaskoczona, bo kto by wpadł na taki pomysł. Dodatkowo na kolejny plus zasługuje bohaterka drugoplanowa Lilith. Urzekła mnie od samego początku. Jej mądrość, dziecięca ciekawość i bezpośredniość dodały dziewczynce barw, dzięki czemu nie była to kolejna nic nie wnosząca postać w powieści. Natomiast moim prywatnym zażaleniem jest brak narracji Landona (oprócz epilogu), ale tego czepiam się zawsze, nie wpływa to jednak na moją końcową ocenę książki. To co wpłynęło jednak na ocenę, to zbyt szybkie uczucie bohaterów. Nie czułam żadnej chemii między nimi, praktycznie się o siebie nie starali, tylko rzucili sobie w ramiona. Tak jakby po kilku rozmowach wiedzieli, że to "on/ona za zawsze". Ja wolę lekkie podchody, gdzie uczucie rozwija się na moich oczach.

   Mam lekko mieszane uczucia do tego tytułu, bo z jednej strony podobała mi się i ciekawiły mnie losy bohaterów, a z drugiej dłużyła mi się i przeciągała, co nie bardzo działa na korzyść książki. Jak na razie więc "Napij się i zadzwoń do mnie", podobała mi się najmniej ze wszystkich do tej pory przeczytanych przeze mnie powieści Penelope Ward.

   A skoro już wspomniałam o tytule to.. jestem na nie. Jest tandetny, brzmi źle i za długo i choć oddaje treść książki, to jednak na tytuł się nie nadaje. W tym przypadku lepszym rozwiązaniem byłoby zostawienie oryginalnego. Natomiast okładka na ogromny plus. W końcu wydawnictwo co raz częściej decyduje się na okładki oryginalne co bardzo mnie cieszy - oczywiście pod warunkiem, że oryginalna okładka jest ładna :D

   "Drunk Dial" polecam nie tylko fanom autorki, ale również tym, którzy lubią romanse ze szczyptą erotyki i tajemnicami. Polecałabym jednak nie oczekiwać nic wielkiego a nastawić się na przyjemnie spędzony czas.





6 komentarzy:

  1. Jako jest obowiązująca lektura czemu nie. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam książki P. Ward, więc tę na pewno przeczytam, bo jej książki zawsze mnie czymś zaskakują :)
    Pozdrawiam, ELi https://czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam książki autorki :) Choć ta według mnie najsłabsza, to w dalszym ciągu dobra :)

      Usuń
  3. Książka dobra, ale tak jak piszesz. Tytuł? Tragedia. Powinien zostać oryginalny, albo "Pijacki telefon" bylby lepszy. A nie jakieś napij sie i zadzwoń do mnie. No to tak jakby normalnie łyknąć sobie kieliszek wina i zadzwonić do mamy na pogaduszki :D

    OdpowiedzUsuń